Gdy byłeś młody rzeczywistość motoryzacyjna miała zupełnie inny smak. Chciałeś, by twoje auto ruszało pierwsze spod świateł, nie przejmując się wirem w baku. Uważałeś, że podróż na tylnej kanapie w klaustrofobicznych warunkach to żadna cena za piękną sylwetkę nadwozia. Uwielbiałeś swoje nagłośnienie, mimo że zabierało połowę przestrzeni w bagażniku i budziło wszystkich sąsiadów.
Teraz masz żonę, trójkę dzieci i… wciąż młodego ducha, któremu chce się płakać na widok napompowanych minivanów o właściwościach jezdnych i osiągach konkurencyjnych dla ciągników rolniczych. W zdrowym aucie, zdrowy duch, dlatego też warto znaleźć coś, co będzie kompilacją walorów praktycznych i technicznych. Tak naprawdę jest tylko jeden gracz tak silnie łączący twoją szaleńczą młodość z prorodzinną dojrzałością. Jest nim Ford S-Max z 240-konnym silnikiem benzynowym.
Można inaczej
W minivanach liczy się przede wszystkim wnętrze – to bardzo smutna teza, gdyż coraz częściej zwracamy uwagę na design, który w tej klasie jest kwestią drugorzędną. Ford jednak nie działa w sposób schematyczny, czego dowodem jest właśnie ten model. Sylwetka S-Maxa jest zwarta i prezentuje się bardzo dynamicznie. Aż trudno uwierzyć, że tak wygląda auto, którego wysokość przekracza 165 centymetrów.
Przednia część nadwozia składa się z potężnego zderzaka (w który wkomponowano światła do jazdy dziennej w technologii LED), agresywnie spoglądających reflektorów bi-ksenonowych oraz okrągłych lamp przeciwmgłowych. Tył samochodu jest bardziej kwadratowy. Tutaj rzucają się w oczy dwie końcówki wydechu, srebrna listwa między lampami oraz wielka (i ciężka) klapa bagażnika. Dopiero profil auta zdradza, jak spójne jest całe nadwozie. Świetną całość dopełniają 18-calowe felgi w kolorze grafitowym i ciemnozielony lakier. Wojsko na pewno chętnie przygarnęłoby Forda w takich barwach. Ja zresztą też.
Bogate wnętrze
Jak już wspomniałem, minivan powinien przekonywać do siebie praktyczną kabiną. I w tym wypadku przekonuje w stu procentach. Konsola środkowa ma prostą formę i niewielką liczbę przycisków – to pozwala na wygodną obsługę. Duży plus należy się za materiały użyte do wykończenia wnętrza. Są miękkie i przyjemne w dotyku. Zegary, między którymi znalazł się duży i czytelny wyświetlacz komputera pokładowego, są miłe dla oka i nie męczą kierowcy podczas nocnych jazd. Skórzana kierownica świetnie leży w dłoniach, ale umieszczono na niej zbyt dużo podobnych do siebie przycisków – ich użytkowanie ogranicza uwagę kierowcy.
Przednie fotele są wzorem pod względem wyprofilowania. Nie jest istotne, czy kierowca waży 50, czy 150 kg – podparcie ciała jest naprawdę wzorowe. Do tego dochodzi odpowiednia twardość siedziska, co sprawia, że po dalekich podróżach nie będziemy czuli się jak po torturowaniu.
Tylne fotele są niezależne, można je regulować indywidualnie –kąt nachylenia oparcia jak i na długość. Składa się je pociągając za dźwignię. Wygodne i proste rozwiązanie. Warto dodać, że wszystkie są pełnowymiarowe, co zwiększa komfort podczas jazdy z kompletem pasażerów. Warto dodać, że na żadnym fotelu nie brakuje miejsca z jakiejkolwiek strony.
Testowany egzemplarz to wersja pięcioosobowa, jednakże za dopłatą można stać się posiadaczem siedmioosobowego S-Maxa, któremu gdzieś zaginął bagażnik (gdy w kabinie znajduje się siedem osób). Jeśli już mowa o przestrzeni załadunkowej, trzeba przyznać, że Ford odrobił lekcje. Mam wrażenie, że wejdzie tu europaleta, choć nie wiem czy ktokolwiek do tak przyjemnie wykończonego bagażnika włożyłby coś równie niewdzięcznego. Od razu widać, że ten minivan powstał na płycie podłogowej Mondeo. Ciekawie zaprojektowane wnętrze dopełnia spora liczba schowków różnej wielkości.
Autobus WRC?
Pod maską testowanego egzemplarza pracuje 2-litrowy silnik EcoBoost generujący aż 240 koni mechanicznych. To sprawia, że ten mały zielony autobus jest bardzo niepozorną zabawką. Pierwsza setka pojawia się na prędkościomierzu już po 7,9 sekundy! Przyznam się bez bicia, że sprawdzałem to wielokrotnie. Ogromną przyjemnością jest także możliwość obserwowania wyrazów twarzy kierowców „lewego pasa”, którzy zamiast zjechać na prawo, próbują wbijać bezradnie pedał gazu w podłogę (zostawiając przy tym chmurę czarnego dymu). Nikt przecież nie spodziewa się, że minivan, który jakimś cudem osiągnął 140 km/h, potrafi jechać o prawie 100 km/h więcej… Coraz bardziej podoba mi się ten samochód.
Istotnym elementem napędu jest automatyczna skrzynia Powershift, której praca nie wzbudza żadnych zastrzeżeń. Po mocniejszym wciśnięciu gazu „automat” reaguje w miarę szybko redukując bieg. Jeśli jednak ktoś chce szybciej, może zrobić to samodzielnie za pomocą trybu manualnego, aczkolwiek według mnie nie jest to konieczne. Tym bardziej, że ta wersja zaczyna odczuwalnie rwać do przodu już od 2 tysięcy obrotów.
W wypadku mocnych silników benzynowych problemem jest wysokie spalanie. W mieście S-Max potrafił spalić 11,5 litra, przy czym delikatnie obchodziłem się z gazem. W cyklu mieszanym udało się zejść do 7,8 litra. Trzeba jednak wykazać się sporą cierpliwością i okiełznać swoją prawą nogę. Zostawiając eko-nawyki, wartość podniesie się do 9 litrów.
Często zdarza się, iż mocny silnik nie tworzy pary z dobrymi właściwościami jezdnymi. Pamiętajmy jednak, że mamy do czynienia z Fordem – jednym z potentatów w dziedzinie precyzji prowadzenia. S-Max, mimo iż waży ponad 1600 kilogramów, prowadzi się bardzo dobrze. Układ kierowniczy pracuje z przyjemnym oporem. Przechyły nadwozia w porównaniu do konkurencji są praktycznie minimalne, a podsterowność ujawnia się w skrajnych przypadkach. Mimo wszystko samochód bardzo cicho i spokojnie tłumi wszelkiego rodzaju nierówności.
Oczywiście jakość podróżowania podnosi także wyposażenie obejmujące między innymi dwustrefową klimatyzację, nawigację oraz świetne nagłośnienie, w którego skład wchodzi 11 głośników. Ford również wykazuje swoją aktywność w dziedzinie bezpieczeństwa. W testowanej wersji można znaleźć system kontroli pasa ruchu (LDW), inteligentny tempomat (ACC) oraz system monitorowania martwego pola (BLIS).
Podsumowanie
Ford S-Max 2,0 EcoBoost PowerShift to propozycja dla osób posiadających duże rodziny, które nie chcą rezygnować z przyjemności, jaką daje jazda dynamicznym samochodem. Wyróżnia się niebanalnym designem, praktycznym wnętrzem, świetnymi właściwościami jezdnymi oraz bardzo dobrymi osiągami. Kluczową sprawą pozostaje cena. Testowany egzemplarz to wydatek 168 200 zł. To bardzo dużo, można jednak zdecydować się na nieco uboższą wersję ze słabszym silnikiem, która wciąż będzie posiadać podstawowe walory S-Maxa. Według mnie warto kombinować, by stać się posiadaczem tego modelu, gdyż to najciekawsza i najbardziej wszechstronna propozycja spośród minivanów tej klasy.
Dane techniczne Ford S-MAX 2.0 EcoBoost PowerShift Titanium
- Silnik: benzynowy, turbo, R4, 16 zaw.
- Typ zasilania paliwem: wtrysk wielopunktowy
- Pojemność: 1997 cm³
- Moc maksymalna: 177 kW (240 KM), 5500 obr/min
- Maks. moment obrotowy: 340 Nm, 1750 – 4500 obr/min
- Skrzynia biegów: automatyczna, 6-biegowa
- Zbiornik paliwa: 70 l
- Napęd: przedni
- Wymiary (dł. / szer. / wys.): 4768 x 1884 x 1640 mm
- Masa własna/ ładowność: 1676/ 729 kg
- Pojemność bagażnika/po złożeniu siedzeń: 1051 / 2000 l
- Spalanie (miasto/ trasa/ średnie): 11,5 / 6,5 / 8,3 l (średnie z testu: 7,8 l)
- Emisja CO2: 194 g/km
- Prędkość maksymalna: 235 km/h
- Przyśpieszenie 0-100 km/h: 7,9 s
- Cena wersji podstawowej: 98 800 zł (2.0 Duratec Trend)
- Cena wersji testowej: 139 150 zł
- Cena modelu testowego: 168 200 zł