Coraz więcej urządzeń w swojej nazwie zawiera słowo „smart”. Codziennością stały się już smartfony. Ale to nie wszystko. Urządzeń typu smart jest cała masa: zegarki, tablety, telewizory, można by długo wymieniać. Skoro tak wiele rzeczy może być smart to czemu nie zacząć produkować takich samochodów? Lexus GS 250 Prestige to dowód na to, że trend do tworzenia coraz bardziej zaawansowanych urządzeń dociera do rynku motoryzacyjnego. Model GS 250 to czysta technologia w eleganckim opakowaniu.
Z zewnątrz
Trudno jednoznacznie odnieść się do wyglądu GS 250. Samochód to połączenie dynamiki z elegancją. Wydaje mi się jednak, że kupując Lexusa nie do końca kierujemy się wyglądem. Samochód owszem musi dobrze wyglądać, ale nie jest to priorytet. Model GS 250 na tle konkurencji wygląda zdecydowanie najbardziej konserwatywnie. W konkursie na największą oglądalność raczej nie wygrałby z rywalami ze swojego segmentu. Ale przecież nie chodzi tylko o to, żeby przyciągać zazdrosne lub ciekawskie spojrzenia. Głównym rynkiem Lexusa mimo wszystko są nadal Stany Zjednoczone i widać to po stylistyce auta.
Przód samochodu zachęca do dynamicznej jazdy. Ostre linie, wyraźne przetłoczenia na masce i przednim zderzaku. A do tego centralnie umieszczony znaczek L, który w pewnych kręgach jest wystarczającym powodem do dokonania zakupu. Bok samochodu jest bardzo klasyczny. W zasadzie nie ma tutaj niczego, czego już byśmy gdzieś nie widzieli. Podobne wrażenia budzi tył samochodu, który kojarzy się trochę z Hyundaiem i40. Całość wygląda elegancko i jeśli głównymi odbiorcami Lexusa są ludzie nieprzepadający za zmianami, czy przesadną ekstrawagancją, to jak najbardziej jest to samochód dla nich.
Wnętrze
Wnętrze udowadnia, że w tym segmencie samochodów wygląd zewnętrzny może zejść na dalszy plan. GS 250 w środku prezentuje się znakomicie. Na dużą pochwałę zasługuje design oraz wykonanie deski rozdzielczej. W oczy od razu rzuca się duży i czytelny wyświetlacz informacyjno-dowodzeniowy, który jednak nie należy do łatwych w obsłudze. Wybitnie irytująca jest konieczność najechania kursorem na konkretną ikonkę, a następnie kliknięcia na nią. Jest to o tyle denerwujące (żeby nie powiedzieć niebezpieczne), że podczas jazdy naprawdę trzeba wykazać się dużą podzielnością uwagi i wprawą w obsłudze bardzo rozbudowanego systemu. Sam ekran ma dwie części. Na jednej wyświetlane są (w zależności od tego, co wybierzemy): nawigacja, klimatyzacja, wykresy informujące o zużyciu paliwa i stylu jazdy oraz system audio. Druga natomiast wspomaga pierwszą i w razie potrzeby, gdy na pierwszej zostawimy nawigację, na drugiej możemy np. sterować radiem.
Jakby tego było mało, kiedy już opanujemy cyfrowe zarządzanie samochodem poprzez system komputerowy, przychodzi pora na kolejną porcję możliwości dostosowania auta, tym razem w wersji analogowej. Kierowcy oddano do dyspozycji całą masę przycisków i pokręteł. Jest tego tak dużo, że nawet po jakimś czasie patrząc na dany guzik trudno sobie przypomnieć do czego służył. Pokrętłem możemy regulować znakomity system audio marki Mark Levinson. Kwadratowymi przyciskami steruje się klimatyzacją. Nic skomplikowanego, jednak to dopiero początek. Kolejnym pokrętłem można zmieniać tryb jazdy. Do wyboru oddano kierowcy cztery tryby: Eco, Normal, Sport i Sport+. Tryb Eco osłabia reakcję samochodu na pedał gazu, pozwalając tym samym na zmniejszenie zużycia paliwa. Tryb Normal jest trybem neutralnym, więc opisywanie go sobie daruję. Kolejne dwa tryby to Sport i Sport+, pierwszy poprawia reakcję na gaz, a drugi dodatkowo usztywnia zawieszenie. Odnoszę wrażenie, że tworząc GS 250 pomyślano o wszystkim, nawet o tym, co nigdy nie przyszło by wam na myśl.
Na przednim siedzeniu pasażera od strony kierowcy powielono przyciski służące do regulacji ustawień fotela. Tak na wszelki wypadek, gdyby pasażer nie potrafił odpowiednio ustawić np. oparcia. Ciągnąc dalej temat pokręteł i przycisków przechodzimy do lewej strony, a tam obok kierownicy kolejna paleta guzików. Po lewej stronie umieszczono przyciski, dzięki którym możemy: wyłączyć ESP, włączyć system monitorowania martwego pola, włączyć podgrzewanie kierownicy, elektrycznie regulować kierownicę, czy też włączyć funkcję automatycznej zmiany świateł z drogowych na światła mijania, gdy z przeciwka nadjeżdża inny samochód (dodać trzeba, że system ten działa z lekkim opóźnieniem, więc o wzrost agresji na drodze nietrudno). Jak widać, choć auto, jak żadne inne (lub niewiele innych) pozwala na ustawienie praktycznie wszystkiego, to jednak w codziennym użytkowaniu wymaga dużej wprawy i pełnej aktywności obu półkul mózgowych. A to jeszcze nie koniec.
Siadamy z tyłu, rozkładamy podłokietnik i naszym oczom ukazuje się… kolejny panel z przyciskami. Obłęd! Siedząc z tyłu możemy sterować: trzecią strefą klimatyzacji, podgrzewaniem siedzenia, systemem audio, czy też elektryczną zasłoną tylnej szyby.
GS 250 Prestige to jeden z niewielu samochodów, o których wnętrzu można pisać i pisać. Żeby nie przeciągać, rzućmy szybko okiem na pozostałe jego atrybuty. Kabina to połączenie świetnej jakości materiałów z naprawdę dużym poczuciem estetyki. Wnętrze to przede wszystkim dużo beżu, brązu i odrobina czerni. Wszystko jest rewelacyjnie spasowane i przyjemne w dotyku. Drewniane wstawki są matowe i nawet te na kierownicy nie ślizgają się w ręku. Całości dopełnia centralnie umieszczony elegancki zegarek w aluminiowej obudowie.
Właściwości jezdne
Powiedzmy sobie szczerze, nie jest to samochód stworzony z myślą o wyścigach. Choć stosunkowo duża moc i możliwość wyboru trybu sportowego mogą do tego zachęcać, każdy szybko się przekona, że autem tym najlepiej dostojnie płynąć po drodze. Pod maską samochodu pracuje 2,5-litrowy benzynowy silnik o mocy 209 KM. Moment obrotowy to 253 Nm niestety dostępny w dość wysokim zakresie obrotów – 4800 obr/min skutecznie „muli” auto przy niskich obrotach. Jeśli jednak pokusimy się o zbliżenie się do czerwonego pola, samochód błyskawicznie nam to wynagrodzi oddając do dyspozycji pełną moc oraz rewelacyjne brzmienie generowane przez sześć cylindrów w układzie V. Dźwięk silnika dodatkowo jest wspomagany przez wewnętrzne głośniki.
Miłym zaskoczeniem jest spalanie. Producent deklaruje je na poziomie 8,9 l, w co raczej trudno uwierzyć, ale i tak jest dobrze. Średni apetyt na benzynę oscyluje w okolicach 10 litrów i jest to całkiem dobry wynik, biorąc pod uwagę masę i moc samochodu. Wadą (przy zastosowaniu innym niż majestatyczny przejazd) GS 250 jest jego automatyczna skrzynia biegów. Pozwala ona co prawda na rozpędzenie się do setki w 8,6 sek., ale wrażenia są nijakie. Automat dość ospale dopasowuje przełożenia, skutecznie zniechęcając do szybkiej jazdy, a zwłaszcza do wyprzedzania. Gdy chcąc gwałtownie przyśpieszyć wciśniemy mocniej pedał gazu zdarza się, że samochód zamiast zredukować bieg próbuje rozpędzać się od niskich obrotów. Sytuację ratują manetki przy kierownicy, ale w tak przemyślanym i zaawansowanym samochodzie można było tego uniknąć. Zawieszenie samochodu jest raczej twarde, co pozwala na nieco pewniejsze pokonywanie ostrych zakrętów. Niestety trochę nie nadąża za nim układ kierowniczy, który jest dość nieprecyzyjny. Pochwała należy się za to, że siła wspomagania maleje wraz z rosnącą prędkością.
Okiem przedsiębiorcy
Marka ta nigdy nie należała do tanich i decydując się na Lexusa GS 250 należy liczyć się ze sporym wydatkiem. Najtańsza odmiana Elite kosztuje 199,900 zł. Decydując się na testowaną wersję Prestige trzeba mieć pod ręką 303,100 zł. To dużo, jednak w zamian dostajemy bardzo nowoczesny i niezwykle komfortowy samochód naszpikowany elektryką i elektroniką. Warto powiedzieć o tym, co nie jest raczej codziennością na rynku motoryzacyjnym. Decydując się na Lexusa startujemy z dobrze wyposażonym samochodem, do którego praktycznie niewiele można dodać. Możemy za to (i to właśnie jest ta „niecodzienność”) odejmować poszczególne dodatki, zmniejszając jego cenę. Najwięcej można jednak zaoszczędzić decydując się na nowy samochód z poprzedniego rocznika. W wypadku wersji Prestige możemy liczyć wtedy na rabat w wysokości 33,341 zł.
Podsumowując
Lexus GS 250 Prestige to naprawdę komfortowa limuzyna pozwalająca poczuć się wyjątkowo. Na naszych drogach w segmencie E dominują głównie niemieckie samochody. Jeżdżąc GS 250 możemy być spokojni, że nieprędko zobaczymy podobny pojazd na drodze. A w tym segmencie posiadanie czegoś wyjątkowego ma istotne znaczenie.