Samochody bawarskiego producenta od wielu lat słyną z dostarczania kierowcy sportowych emocji w mniejszej lub większej dawce, niezależnie od segmentów, jakie reprezentują. Pokaźnych rozmiarów nadwozie w połączeniu z dwulitrowym dieslem nie brzmi jednak obiecująco przed pierwszym kontaktem z „naszym” Gran Turismo. Na cel obieram więc województwo podkarpackie, nastawiając się przy tym na zupełnie spokojną i komfortową jazdę pozbawioną większych wrażeń. Czy aby na pewno słusznie?
Klasyka gatunku, choć nie do końca
Interesując się współczesną motoryzacją nietrudno się spotkać z kontrowersjami krążącymi wokół stylistyki modelu 5 GT. O ile przód wygląda dość konserwatywnie i wzbudza raczej pozytywne uczucia, o tyle tylna część nadwozia wciąż spotyka się z krytyką ze strony odbiorców. Mocno opadająca linia dachu przechodzi w oryginalnie zarysowaną klapę bagażnika, tworząc dość specyficznie ukształtowaną bryłę „większej piątki”. Nie wzbudzają za to kontrowersji drzwi bez ramek – według mnie są najciekawszym zabiegiem stylistycznym zastosowanym w odmianie Gran Turismo.
Cała reszta jest już na swoim miejscu i nie wyróżnia się specjalnie na tle innych modeli. Samochód sprawia wrażenie jakby był stworzony w trochę większej skali niż reszta pojazdów poruszających się po ulicach, o czym świadczą chociażby duże, a zupełnie ginące na tle nadwozia, 18-calowe, aluminiowe obręcze kół. Sama karoseria została oblana metalicznym lakierem „Oriona”, który w specyfikacji widnieje jako srebrny, jednak w moim odczuciu wyraźnie zmierza „w stronę słońca”. Liczne przetłoczenia powodują, ze samochód wygląda bardzo nowocześnie i, pomimo specyficznej formy, może się podobać.
Luksus w standardzie
Zasiadając we wnętrzu odkładam w zapomnienie wszelkie dywagacje na temat stylistyki zewnętrznej testowanego BMW, bo właśnie otwiera się przede mną brama do świata komfortu i luksusu. Wygląd deski rozdzielczej, jak i pozostałych komponentów, przypomina do złudzenia serie 5 i 7. Nie ma tutaj miejsca na jakieś niedociągnięcia – jakość wykonania jest po prostu na wysokim poziomie. Skórzaną tapicerkę w kolorze kości słoniowej w naszym przypadku skomponowano z czarnym wykończeniem wnętrza oraz elementami z jesionowego drewna. Całość wygląda reprezentacyjnie i jest przyjemna dla oka, a ja czuję się, jakbym zaraz miał utonąć w białej czekoladzie.
Pozycja za kierownicą za nic nie przypomina tej podczas spożywania posiłku w jadalni – bliżej jej do tej z normalnej „osobówki” niż SUVa. Duże siedzenia zapewniają świetny komfort podczas dłuższych podróży, a przy tym wystarczająco dobrze trzymają w zakrętach. W dodatku posiadają wiele możliwości regulacji, pozwalając między innymi na ustawienie kąta nachylenia nie tylko oparcia, lecz również siedziska. O ich ogrzewaniu i pamięci ustawień chyba nawet nie muszę wspominać.
Co ciekawe, w drugim rzędzie siedzeń panuje komfort równie wysoki, jak z przodu, o ile nie wyższy – to już zależy od indywidualnych preferencji. Niepodważalnym jest jednak fakt, że dwa oddzielne fotele (dostępna także odmiana ze standardową kanapą) również posiadają regulację w kilku płaszczyznach z pamięcią ustawień oraz układ ogrzewania. Jeśli dodamy do tego sporą ilość miejsca na nogi oraz umieszczone w drzwiach, elektrycznie sterowane rolety, możemy poczuć się niemal jak we flagowym modelu producenta z Monachium – serii 7.
Pod względem funkcjonalności prezentowana seria 5 GT zyskuje nieco względem zwykłej „piątki”. We wnętrzu mamy do dyspozycji kilka większych schowków, jednak główna różnica tkwi w rodzaju nadwozia – dzięki temu, że nasze Gran Turismo jest liftbackiem, tylna klapa może się podnosić razem z szybą (elektrycznie), zapewniając pełne możliwości załadunku przedziału bagażowego. Może, bo istnieje też możliwość ręcznego otwarcia samej dolnej części pokrywy „kufra”. Składanie tylnych siedzeń odbywa się za pomocą przycisków. Sama pojemność bagażnika w normalnej konfiguracji wynosi minimum 440 litrów, a pozbywając się przestrzeni na nogi dla pasażerów tylnej kanapy możemy ją powiększyć maksymalnie do 590 litrów.
Mały minus muszę przyznać za wygodę poruszania się po menu. Choć wszystko zdaje się być na swoim miejscu, liczba funkcji po prostu uniemożliwia szybkie przeskakiwanie w konkretne miejsce. Jest to zapewne kwestią wprawy i pamięci – kilka dni to zdecydowanie za mało na nauczenie się intuicyjnego obsługiwania menu. Komputer pokładowy natomiast nie przysparza żadnych problemów – jest dobrze rozplanowany. Do plusów zaliczę system audio – przyjemnie grający, choć na obudowach głośników nie umieszczono plakietki żadnej ze znanych marek.
Wśród elementów dodatkowo cieszących nasze zmysły znajdziemy między innymi elektrycznie otwierany szyberdach. Prawdziwie przyjemny klimat robi się jednak po zachodzie słońca, kiedy to dostrzeżemy naprawdę dobrze przemyślane oświetlenie wnętrza. Natężenie, jak i temperatura światła zostały idealnie dobrane. Smaku dodają czerwone podświetlenia listew wykończeniowych w kokpicie oraz na drzwiach. Aż chce się na moment zatrzymać czas, otworzyć drzwi i popatrzeć.
No to „płyńmy”
Wspomniane już, świetnie wyprofilowane i miękkie fotele sprawdzają się idealnie w trasie – do spółki z dobrze tłumiącym nierówności zawieszeniem (z tyłu – pneumatycznym). Samochód mocno trzyma się drogi i z ogromną pewnością pokonuje kolejne kilometry. Co prawda niemała masa powoduje odczuwalne przeciążenia w kabinie, jednak stosunkowo niski środek ciężkości zapewnia wzorowe wręcz zachowanie auta w zakrętach. Prowadzenie samochodu jest naprawdę czystą przyjemnością – pozwala się zrelaksować, a jednocześnie często kusi do szybkiego pokonywania łuków.
Dwulitrowy, wysokoprężny motor legitymuje się mocą 184 koni mechanicznych. Jest to najsłabsza jednostka dostępna w tym modelu i została wdrożona do sprzedaży jako ostatnia w kolejności. Moim skromnym zdaniem było to dobre posunięcie, bo silnik ten dobrze łączy ekonomię z ponadprzeciętnymi osiągami. Jeśli ktoś koniecznie pragnie być w posiadaniu modelu 5 GT, a jednostka ta nie spełnia jego wymagań, do wyboru ma ponadto wersje 530d, 535d, 535i oraz 550i – wszystkie cztery można zestawić z napędem na wszystkie koła xDrive.
Choć w testowanej wersji silnikowej wyraźnie słyszalny po otwarciu maski klekot jednoznacznie kojarzy nam się z dieslem, w kabinie pozwala nam o tym zapomnieć dobre wyciszenie wnętrza. Możemy więc bez bólu wsłuchiwać się w zmianę tonu pracy motoru podczas szybkiej, a jednocześnie łagodnie przebiegającej zmiany biegów. Sama skrzynia działa z wyczuciem, a sposób jej pracy zależy od wybranego trybu jazdy.
Jak z ekonomią? Podczas umiarkowanie szybkiej jazdy w trasie samochód nie powinien „wypić” więcej niż 7 litrów na 100 kilometrów. W dość dynamicznym poruszaniu się po mieście zadowoli się około 9 litrami oleju napędowego na tym samym dystansie, jednak bez problemu możemy zejść o jeden litr, wcale nie trzymając się prawego pasa. Dla niemal dwutonowej limuzyny (nie zawaham się użyć tego słowa) są to wartości jak najbardziej akceptowalne, a przy pełnym baku pozwalają na jednorazowe pokonanie nawet sporo ponad 1000 km.
To, co lubię
Testujemy BMW – w naszym przypadku samochód z napędem jedynie na tylną oś. Wersja 520d jako jedyna została bowiem pozbawiona możliwości doposażenia w napęd xDrive. Wykorzystując ten fakt oraz w pełni zimowe warunki drogowe, udaję się w bezpieczne miejsce, aby sprawdzić, jak „piątka” radzi sobie na drodze po utracie przyczepności. Zaraz przy prawym kolanie kierowcy znajdują się przyciski zmiany trybów jazdy. Przytrzymując przez kilka sekund ten z napisem „OFF” dostaję informację o całkowitym odłączeniu „niepotrzebnych” systemów, a na mojej twarzy gości uśmiech i lekkie zdziwienie. Nie spodziewałem się, że nawet w najmniej sportowym modelu BMW pozwala się kierowcy na tak wiele. W imieniu swoim dziękuję bardzo za zaufanie.
Ruszam. Samochód przyjemnie wykonuje „eski” tylną częścią nadwozia, pozostając jednocześnie pod moją stałą kontrolą. Na chwilę zapominam o tym, że jadę przecież sporych rozmiarów limuzyną, jednak moment ten mija szybko, bo rozsądek (nadal zdrowy) każe mi mierzyć szerokość trasy na każdym łuku przez pryzmat długości nadwozia. Czas wejść w pierwszy zakręt. W czasie sunięcia po białym puchu uśmiech na twarzy przeplata się ze specyficzną „miną skupienia”, by po wyjściu z poślizgu znów zagościć na dłużej. BMW zachowało się bardzo spokojnie i pewnie, co napawa mnie optymizmem przed kolejnymi wirażami. Kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt takich prób pozwala dobrze poznać bardzo przewidywalne prowadzenie auta i żadna z nich nie kończy się wynikiem negatywnym. Choć jedno z dynamicznych ujęć pani fotograf może sugerować bliskie spotkanie z zaspą, nie było nawet mowy o takim rozwoju wypadków. Postanowiłem, że głodny (jak my) tamtego dnia samochód nakarmię odrobiną śniegu podczas wykręcania, dodając tym samym nieco dramatyzmu zdjęciom.
Czas sportowych emocji dobiegł końca i w ten oto sposób niechętnie powróciłem do „grzecznych” trybów jazdy (głównie ECO PRO), znów rozpływając się w skórzanym fotelu BMW. Samochód ponownie skutecznie ukrywa swą prawdziwą naturę i bezpiecznie prowadzi do celu, choć po pełnym, „podwójnym” naciśnięciu pedału gazu jest w pełnej gotowości do szybkiej redukcji biegu.
Tylny napęd ma jednak swoją wadę. W przypadku podjazdów, a szczególnie ruszania z miejsca pod zaśnieżone pagórki czy wiadukty, możemy mieć problem z wprawieniem sporej masy w ruch, nawet korzystając z wszelkich wspomagaczy, jakie oferuje nam samochód. Po rzeszowskiej śnieżycy mieliśmy niemały problem z wydostaniem się z miejsca parkingowego, co utrudniał też częściowo niezbyt duży prześwit. Warto przemyśleć zakup mocniejszej odmiany 530xd wyposażonej w napęd na cztery koła, aby uniknąć podobnych przygód.
Okiem przedsiębiorcy
Prezentowany egzemplarz to wydatek ponad 300 tysięcy złotych. Samo wyposażenie dodatkowe, obejmujące między innymi system nawigacyjny Professional, szklany dach panoramiczny, elektrycznie sterowane fotele tylne i cały szereg „umilaczy” podróży spowodował wzrost ceny niemal o połowę. Lista opcji jest naprawdę długa, a wśród nich widnieje sporo ciekawych pozycji, z których naprawdę ciężko zrezygnować konfigurując swoje wymarzone BMW. Decydując się na podstawowe 520d Gran Turismo musimy się liczyć z wydatkiem 214 300 zł, co brzmi już całkiem sensownie i wydaje się być ceną dobrze skalkulowaną w stosunku do możliwości auta.
Program BMW Financial Services oferuje możliwość dobrania indywidualnych parametrów umowy leasingowej. Wkład własny zaczyna się o 0%, natomiast okres kredytowania w przypadku leasingu operacyjnego trwa od 24 do 60 miesięcy, a w przypadku leasingu finansowego – od 6 do 60. Oprocentowanie jest zmienne, podobnie jak wartość końcowa, wahająca się w przedziale 0,5 – 40%. Jeśli chodzi o kredyty, do wyboru mamy tradycyjny lub z niską miesięczną ratą. W pierwszym przypadku okres trwania umowy może wynosić do 96 miesięcy (60 mies. dla firm). W drugim – uzależniony jest od wysokości wpłaty własnej oraz raty balonowej i może trwać 24, 36, 48 lub 60 miesięcy.
Wnioski
Nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić, do kogo jest skierowany model 5 GT. Tak czy inaczej, BMW miało ciekawą koncepcję i moim zdaniem samochód dobrze się sprawdzi jako duży, bardzo wygodny środek transportu o typowym dla marki prestiżu. Producent określa go mianem „jedynego w swoim rodzaju”. Może wystarczy wsiąść za kierownicę, przejechać parę kilometrów, a decyzja podejmie się sama?
Dane techniczne BMW 520d GT
- Pojemność: 1995 cm³
- Moc maksymalna: 184 KM przy 4000 obr./min.
- Maks. moment obrotowy: 380 Nm przy 1750 obr./min.
- Skrzynia biegów: 8-stopniowa automatyczna
- Spalanie (miasto/trasa/średnie): 5,9/5,0/5,3 l (średnie z testu: 7,5 l)
- Emisja CO2: 139 g/km
- Prędkość maksymalna: 213 km/h
- Przyśpieszenie 0-100 km/h: 8,9 s
- Cena wersji podstawowej: 214 300 zł (520d GT)
- Cena wersji testowej: 214 300 zł
- Cena modelu testowego: 307 585 zł