Kolejny raz potwierdziła się reguła, że Polaka poznasz wszędzie z daleka. Miałem ostatnio przyjemność wspinać się na Śnieżkę. W środku sezonu turystycznego oczywiście na szlaku trudno było narzekać na nudę. Śnieżka znajduje się w takim miejscu, że jest atrakcją nie tylko dla Polaków. Chętnie zdobywają ją również Niemcy oraz Czesi. Rażące, momentami zabawne jest to, jak nieprzygotowani, groteskowi i wręcz naiwni ludzie wybierają się na piesze, często naprawdę trudne wyprawy. Przy pierwszym postoju w wyznaczonym miejscu jeden z reprezentantów kraju skarpetą w sandale chodzącym, długo rozmyślał, do którego kontenera wyrzucić puszkę po piwie. Dodam, że kontenery były podpisane – szkło, papier, aluminium, inne. Wiecie gdzie wyrzucił puszkę? Do „inne”. Wiecie dlaczego? „Nigdzie nie było napisane na puszki”. Jeszcze lepsze na szlaku były „damy”. Idzie sobie taka wystrojona, pewnym krokiem zmierzająca na szczyt, a za nią partner życiowy pcha wózek wypełniony dzieckiem i oczywiście wszystkim tym, co damie ciężko było dźwigać. A co na szczycie? Rozpłakane dzieciaki, których rodzice mieli wygórowane (w tym kontekście to dobre słowo) ambicje, gofry za 15 zł (na dole były po 4), do gofrów oczywiście kolejka, jak na otwarcie dwutysięcznej Biedronki i co ciekawe… samochody.
Naprawdę, na wierzchołku góry królowały SUVo-terenówki Mitsubishi i Nissana. Sytuacja na szczycie może jednak szybko się zmienić za sprawą testowanego dziś samochodu. Skoda Yeti, bo o niej właśnie mowa, to auto o zadziwiających wręcz umiejętnościach górsko-terenowych.
Z zewnątrz
Patrząc na Skodę Yeti mam mieszane uczucia. Z jednej strony auto przypomina trochę niewielki samochód dostawczy, z drugiej zaś pozycjonowany jest jako SUV i to taki, który może się podobać. Trzeba przyznać, że gdyby nie świadomość jego ceny, podobałby mi się znacznie bardziej. Gdyby tak kosztował jakieś 30 000 zł mniej i kierowałbym się wyglądem, to kupiłbym go na pewno. Niestety z metką, na której cena z łatwością przekroczy 100 000 zł nie wygląda już tak atrakcyjnie. Cóż, za taką sumę oczekujemy czegoś więcej, tym bardziej, że trochę dokładając można kupić „prawdziwego” SUVa. Wygląd Yeti jest zarówno jego mocną, jak i słabą stroną. Mocną, ponieważ wyróżnia się na drodze, słabą, ponieważ właśnie przez to wyróżnianie inni użytkownicy drogi nie traktują go do końca poważnie. Choć trzeba przyznać, że są w błędzie, bo terenówka Skody potrafi pozytywnie zaskoczyć podczas jazdy, ale o tym później. Pomówmy jeszcze chwilkę o wyglądzie. Choć samochód jest odrobinę pudełkowaty, to jednak nie można mu zarzucić braku finezji.
Wszystko za sprawą przemyślanych i świetnie połączonych ze sobą detali. Dach zdobią relingi, zderzaki udekorowano dużymi plastikowymi osłonami, jednoznacznie kojarzącymi się z samochodami, którymi chce się zjechać z asfaltu. Całości dopełnia ciekawie zaprojektowany przód z charakterystycznymi dla Skody przetłoczniami.
Wnętrze
Środek Yeti wygląda bardzo „niemiecko”. Wnętrze jest proste, intuicyjne, lekko nudnawe, ale dzięki temu eleganckie. Największym szaleństwem stylistycznym są zegary schowane głęboko w dwóch tunelach, poza tym szczegółem każdy miłośnik Volkswagena poczuje się tu, jak u siebie. Wszystkie przyciski umieszczone są tam, gdzie odruchowo sięga nasza ręka, nie ma tu mowy o uczeniu się samochodu. Wsiadasz i jedziesz. Pozycja za kierownicą jest dość dobra, aczkolwiek fotele mogłyby być bardziej obszerne i lepiej trzymające w zakrętach. Kierownica, którą przyjdzie nam manewrować znakomicie leży w ręku i również posiada duże możliwości regulacji. Pozwala ona na sterowanie radiem i komputerem, co ostatnio jest już raczej standardem. W panelu centralnym umieszczono radio CD, MP3 z niezłej jakości systemem audio. By odrobinę urozmaicić deskę rozdzielczą warto dopłacić do nawigacji. Przejdźmy na tylną kanapę. Miejsca jest zaskakująco dużo. O wiele więcej niż wydaje się patrząc na Yeti z zewnątrz. Jedynie pasażer środkowego siedzenia może narzekać na dość daleko wysunięty tunel. Warto podkreślić, że wszystkie siedzenia można niezależnie od siebie składać, przesuwać oraz demontować. Ich obsługa jest niezwykle prosta i nie wymaga większego wysiłku. A elementem dodatkowo podnoszącym komfort podróżowania na tylnej kanapie jest możliwość regulacji pochylenia oparcia. Na koniec bagażnik. Wyjściowo oferuje 416 litrów, wartość tę możemy zwiększyć manewrując tylnymi siedzeniami, a gdy przyjdzie nam zmierzyć się z czymś naprawdę dużym, wystarczy je złożyć, by powiększyć pojemność do 1760 litrów.
Właściwości jezdne
Sercem testowanej Skody był dobrze znany dwulitrowy silnik wysokoprężny generujący 140 KM mocy. Znakomicie radzi on sobie z półtoratonowym, czeskim SUVem. Pierwszą setkę na liczniku ujrzymy już po 10 sekundach, maksymalna prędkość wynosi zaś 187 km/h. Dodać trzeba, że przyśpieszanie nie jest okupione wielkim wysiłkiem. Auto rozpędza się naprawdę lekko i przyjemnie. A jak sobie radzi w terenie? Yeti grząskie piaski, strome góry i błotniste rozlewiska pokonuje bez większych problemów. Pamiętać trzeba jednak o zachowaniu rozsądku i odpuszczeniu sobie odcinków rodem z rajdu Paryż-Dakar.
Skodę wyposażono w system wspomagający ruszanie na wzniesieniach. A kiedy już wgramolimy się na szczyt z pomocą przychodzi nam kolejny system kontrolujący zjazd ze stromej góry. Działa on w ten sposób, że automatycznie wykorzystuje hamulce, by optymalnie dopasować prędkość i stabilność jazdy. Jazdę w terenie usprawnia dodatkowo napęd na wszystkie koła, wysoki prześwit oraz krótki zwis. Warto wspomnieć również o tym, jak Skoda Yeti radzi sobie w codziennym użytkowaniu.
Jazda tym samochodem po krętych drogach jest wręcz rewelacyjna. Dzięki obniżonemu środkowi ciężkości praktycznie nie czujemy, że poruszamy się „terenówką”. Auto świetnie trzyma się w zakrętach oddając kierującemu pełną kontrolę nad torem jazdy. Trochę gorzej jest niestety na dziurawych drogach. Twarde zawieszenie nie sprzyja komfortowej podróży, a przy większych poprzecznych nierównościach może niebezpiecznie zabujać.
Okiem przedsiębiorcy
Tak, jak wspomniałem wcześniej, gdyby nie cena Skoda Yeti podobałaby mi się bardziej. Cóż, decydując się na model w wersji Elegance musimy odłożyć 106 550 zł. A to dopiero początek, bo lista opcji jest dość długa i wybierając z niej poszczególne dodatki bardzo szybko przekroczymy kwotę 20 tys. zł – dalej nie liczyłem. W standardzie dostaniemy za to praktycznie kompletny pakiet wspomagający nas podczas jazdy w trudnych warunkach i znacznie poprawiający bezpieczeństwo. Najpierw trochę enigmatycznych skrótów: ABS + MSR, ASR, DSR, EBV, ESP, HBA, HHC. Jestem ciekawy ile osób z marszu potrafi wytłumaczyć, co kryje się za każdym z wymienionych skrótów. Do bezpieczeństwa dodać trzeba również komplet poduszek powietrznych i pasy z pirotechnicznymi napinaczami. Komfort podróżowania wspiera natomiast niezłej jakości sprzęt audio (obsługiwany ze skórzanej kierownicy), dwustrefowy Climatronic, cała masa schowków (ten w podłokietniku mieści nawet litrową butelkę) oraz duże możliwości regulacji foteli.
Podsumowanie
Skoda Yeti byłaby naprawdę świetnym samochodem, gdyby kosztowała odrobinę mniej. Za porównywalną cenę możemy już pokusić się o zakup nieco droższego, ale bardziej prestiżowego samochodu. Mimo to jest jednak warta rozważenia. Wszystko za sprawą rewelacyjnych właściwości jezdnych, zarówno na asfalcie, jak i w trudniejszym terenie. Yeti naprawdę potrafi dać przyjemność z jazdy w praktycznie każdych warunkach.
Dane techniczne Skoda Yeti 2.0 TDI 4×4 DSG Elegance
- Pojemność: 1968 cm³
- Moc maksymalna: 140 KM przy 4200 rpm
- Maks. moment obrotowy: 320 Nm przy 1750 – 2500 rpm
- Skrzynia biegów: 6-biegowa, automatyczna
- Spalanie (miasto/trasa/średnie): 7,6 / 5,8 / 6,5 l
- Emisja CO2: 169 g/km
- Prędkość maksymalna: 187 km/h
- Przyśpieszenie 0-100 km/h: 10,2 s
- Cena wersji podstawowej: 60 250 zł (1.2 TSI Easy)
- Cena wersji testowej: 106 550 zł
- Cena modelu testowego: 133 250 zł