Cyneq Sympatyk FEFK Wrocław | Proszę o pomoc wszystkich mających pojęcie o elektryce ogólnie, a w Escortach w szczególności.
Problem pojawia się już od dłuższego czasu, a po lekturze archiwum nie wygląda obecnie na typowy.
Escort jeździ w zasadzie normalnie, oprócz sytuacji ze podczas jazdy, nagle, bez wyraxnej przyczyny gaśnie prąd w całym samochodzie. Trwa to około sekundy i natychmiast ustępuje. Czuć szarpnięcie silnikiem, gaśną wszystkie kontrolki, światła, radio.
Oprócz tego udało się dwa razy osiągnać sytuację taką, że po przekręceniu kluczyka (do pozycji "zapłon" znikały wszelkie oznaki obecności prądu w samochodzie. Ale maksymalnie na kilka, kilkanaście sekund. Po tym nagle bez żadnych powodów prąd wracał i wszystko działało. Podczas tych zaników czasem resetowało się całkiowicie radio (jak podczas odłączenia akumulatora) i centralka gazowa wracała do pozycji "benzyna" a czasem ten objaw nie wystepował.
Podejrzeń było sporo, spośród nich wykluczyłem:
- awaria któregoś z "grubych" kabli, zwłaszcza masowych - przejscie miedzy minusem aku budą i silnikiem jest bardzo dobre (minimalna oporność), odtworzyłem nawet jeden przewód buda-aku który poprzednio był ucięty (?). Żadne szarpanie, ruszanie, nic nie jest w stanie powtórzyć tej awarii "na żądanie",
- problem w głównej skrzynce bezpeiczników na "plusie",
- poluzowanie lub zaśniedzienie klem (klemy czyste, trzymają sie obrze itp),
- jakaś tragedia z alternatorem (ładowanie jest niezbyt rewelacyjne, około 13.8 nawet 13.6 czasem, ale nie tragiczne, akumulator nie jest w pełni naładowany - ma 12.5 w spoczynku)
W zasadzie zostały mi też:
- awaria kostki stacyjki,
- awaria przekaźnika stacyjki,
- jakiś brak kontaktu w skrzynce przekaźników ii bezpieczników.
Żeby móc coś powiedzieć wiecej o problemie, zamontowałem na stałe do środka voltomierz, poprowadzony prosto od aku. I dopiero wczoraj na cos sie przydał, Ponieważ ciężko na niego zerknąć przy pojedynczym szarpnieciu.
Wczoraj jednak zabrałem żonie samochód i szczęśliwie trafiła mi sie powtórka z brak u prądu przy odpalaniu. Spojrzałem na woltomierz i tu niespodzianka - napięcie mierzone na akumulatorze wynosiło .... 0.35 V.
W zasadzie moim zdaniem to ostatnie sprawdzenie wyklucza bezpiecznieki główne, bezpieczniki w skrzynce, przekaźnik stacyjki oraz kostkę. Pozostaje raczej sam akumulator. Mam rację?
Bo taki gigantyczny spadek napięcia musiałaby spowodować jedna z dwóch rzeczy:
- gigantyczne zwarcie - ale gdzie? poza tym miałbym po tym jakiś ślad, chociażby jakąś malutką eksplozję akumulatora, a tu po paru sekundach wszystko cacy i da sie odpalić bez problemu samochód,
- gigantyczna przerwa. Np gdybym mial luźną klemę, nagłe zwiększenie (bo przecież działa immo i czuwanie radia) poboru prądu poprzez włączenie stacyjki mogłoby spowodować "wyzerowanie" napięcia.
Tyle że klemy są okej, a do miernika nie ma nic więcej po drodze.
A więc moja diagnoza która pozostaje jest taka:
- sam akumulator jest uszkodzony, przerwa jest wewnątrz, między zaciskiem akumulatora a płytą albo jakoś podobnie.
Czy moge mieć rację? Jak to ostatecznie sprawdzić? Skoro awarii nie można nijak "wywołać"?
A jeśli nie mam, to jakie są Wasze inne pomysły?
Z góry dzięki.
[ wiadomość edytowana przez: Cyneq dnia 2009-10-29 14:26:43 ] |