Chciałbym przedstawić tutaj moją historię związaną z posiadaniem BMW.
Rok temu musiałem kupić samochód. Pracuje na najgorszej dzielnicy w Szczecinie, więc albo się wykosztować, albo ..... no właśnie.
Miałem tylko 3,5 tyś i kupiłem Nissana Micre z 1990 roku. Taki kanciak. Wszyscy mówili, że są to bardzo nie zawodne auta. Dałem za niego 3200 a on jeszcze z gazem był. To co przeżyłem z tym autem to horror. Wszystkie plagi kierowcy na mnie spadły. W ciągu 5 miesięcy jego posiadania stało mi się tak:
-strzelił pasek rozrządu (naprawa silnika 1400 zł),
-rozsypał się III i V bieg(wymiana skrzyni 900zł),
-na największym skrzyżowaniu w Szczecinie stanoł w płomieniach (strachciały przewód paliwowy),
-kraksa, wjechał mi dwutygodniowy kierowca w dupe
-odpadło mi tylnie koło na trasie przy 80km/h.
Cudem przeżyłem ten samochód.
W lipcu, kiedy kupowałem E36 miałem obawy. No bo nadal jest mit "będziesz miał wydatki". Ale skoro przez 3 miesiące i 6 tysięcy km, jedyne co zrobiłem, to wymiana rozrządu i klocków hamulcowych, a chłopaki na serwisie powiedzieli, że auto jest w super stanie, to jak wygląda sprawdzalność tego mitu? BMW ma 100 tysięcy więcej niż ta Micra. Jakiś mit na japończyki trzeba chyba wymyśleć.
Czas na podsumowanie.
Temat ten stworzyłem, żeby napisać, jak chol#@%^e się ciesze, że kupiłem ten samochód. Nigdy nie prowadziłem samochodu, który daje taką radość z jazdy. Szok...
A marzenie? E46 320....