2011-03-13 00:11:04
Z duuużym opóźnieniem pokazujemy, co robiliśmy w wakacje 2010. Realizując kolejny po Rumunii (
temat tutaj) i Włoszech (
temat tutaj) szalony pomysł postanowiliśmy udać się Dużym Fiatem na Bałkany. W dwa tygodnie zrobiliśmy trasę Serbia-Czarnogóra-Chorwacja-Bośnia i Hercegowina, zwiedzając po drodze różne obiekty i jedząc dobre rzeczy. Poniżej wybór najciekawszych zdjęć z wyjazdu (zdjęcia Ala i Janek, tekst: Ala).
Podróż zaczęliśmy od przejazdu przez Tatry:
I dalej – pierwszym celem był Belgrad:
Na kempingu w Belgradzie spotkaliśmy kilka interesujących osób – między innymi parę Brytyjczyków od pół roku podróżujących po Europie Ogórkiem. Opowiadali nam, że zwiedzili już Europę Zachodnią, Centralną, Południową, ich celem miała być Ankara w Turcji.
Po Belgradzie obwiózł nad spotkany na w/w kempingu znany z forum Archicar. Został dla nas dzień dłużej i obwiózł nas swoim samochodem po całym mieście, pokazując najciekawsze miejsca. Jeszcze raz wielkie dzięki za pokazanie nam miasta i możliwość spróbowania lokalnych specjałów! Lokalny specjał ze wspólnego śniadania na zdjęciu poniżej.
Ulice Bałkanów są pełne interesujących pojazdów:
Zwiedzaniu Belgradu towarzyszył 35-stopniowy upał. Te psy rano leżały po jednej stronie ulicy, w cieniu, a gdy wracaliśmy po południu tą samą trasą, leżały po drugiej stronie przesuwając się razem z cieniem
Belgrad, zoo miejskie i widok z Twierdzy Kalemegdan na Dunaj:
Muzeum wojskowości (czy coś takiego, generalnie ciekawe miejsce
):
Kolejne migawki z miasta i widok na twierdzę Kalemegdan:
Na kempingu było kilka bezpańskich piesków, które towarzyszyły nam podczas pobytu w tym miejscu:
Przygotowywanie kolacji – nasz Fiat po prawej, Fiat Panda Archicara po lewej. Na kolejnym zdjęciu kolacja, którą Ala zrobiła na fantastycznym jednorazowym grillu (kilka złotych sztuka, złoty interes!).
Udaliśmy się dalej, na zdjęciu góry południowej Serbii:
I skansen Budownictwa Górskiego Południowej Serbii, z bardzo ciekawymi domkami, innymi od naszych wiejskich:
W trakcie pobytu na Bałkanach spotykaliśmy wiewiórki, o dziwo wszystkie były koloru czarnego (takie diabelskie, jak ta poniżej!):
A potem, próbując przedostać się do Czarnogóry, zostaliśmy wpuszczeni w maliny przez mapę papierową i GPS. Przez kilka godzin jeździliśmy po pięknych dolinach, spotykając po drodze dziwnych górali i domki, identyczne, jak w chwilę wcześniej zwiedzanym skansenie, ale wciąż zamieszkane
. Obok jednego z takich domków stał Maluch:
Po różnych perypetiach, wygiętych wydechach etc udało nam się dotrzeć do Czarnogóry. Pierwszym celem był PN Durmitor. Na zdjęciu widok z namiotu
Pojechaliśmy tam między innymi po to, aby spojrzeć w dół najgłębszego kanionu w Europie (kanio rzeki Tary), który ma głębokość ok. 1300 m. Jest trzeci na świecie po kanionach Colca i Kolorado (niektóre źródła podają, że jest czwarty). Zdjęcie niestety nie oddaje ogromnych odległości
Trochę połaziliśmy po górach Durmitoru, ciekawym miejscem jest tam Czarny Staw:
Napotkany na bezludnych ostępach Garbus:
Przez PN Durmitor prowadzi droga udostępniona dla samochodów. Widoki niesamowicie piękne, ogromne przestrzenie, przez 30 km napotkaliśmy jeden samochód i tylko stada owiec:
Później udaliśmy się nad morze. Na wybrzeżu długo szukaliśmy kempingu, co jeden był bardziej syfiasty, aż w końcu zaczęło się ściemniać i na jednym z nich musieliśmy zostać. Był okropny – brudny, łazienka chyba nigdy nie sprzątana, podłoże – klepisko. Dodatkowo, po obudzeniu się rano zorientowaliśmy się, że wesołe „pum –bum” (to onomatopeja
) było spadającymi z drzew figami. Ohydne, przejrzałe owoce spadały przez całą noc na nasz namiot i samochód, wszystko się lepiło i przyciągało osy. Czym prędzej udaliśmy się na myjnię:
Wybrzeże Czarnogóry pełne jest interesujących zabytków, ale niestety jest odpowiednie dla osób lubiących tłumy i klimaty jak z Sopotu. Dodatkowo jest bardzo drogie :/. Generalnie Serbia wypada kilkukrotnie taniej.
Jedna ze znanych atrakcji to wyspa Sveti Stefan:
Są też ruiny Stari Bar i najstarsze drzewo oliwne w Europie – ma ponoć ponad 2000 lat:
Interesujący jest też Kotor, jedno z najlepiej zachowanych średniowiecznych miast w Europie, otoczony grubym i starym murem:
Kilka pojazdów spotkanych po drodze:
W Chorwacji zwiedziliśmy Dubrovnik, ładny, ale niesamowicie drogi! Miasto dla bogatych turystów, półlitrowa woda kosztowała nas równowartość ośmiu złotych.
Potem udaliśmy się na półwysep Peljesac, aby wykąpać się w morzu i odpocząć po zwiedzaniu:
W Bośni zwiedziliśmy m.in. Mostar. W mieście znajduje się most, który zbudowano w 1566 roku, potem w 1993 został zniszczony przez Chorwatów i następnie odbudowany na wzór starego mostu w 2004 roku. Na zdjęciu widok z tego mostu:
Poza kotami i samochodami były też jaszczurki
Na koniec przez północną Chorwację udaliśmy się do Polski. Pozostałości wojny nie dają o niej zapomnieć:
Podsumowując, odbyliśmy wielce fajną wycieczkę
Podróżując i Maluchem, i Dużym Fiatem zawsze spotykaliśmy się z dużą życzliwością. Pomimo wyjątkowych upałów zwiedzaliśmy z zapałem, ucząc się serbsko-chorwackiego i ucztując, jedząc pljeskavicę i cevapy
[ wiadomość edytowana przez: jaqo dnia 2011-03-13 00:22:05 ]