2009-01-02 00:25:53
Ford ma jedno bardzo kiepskie rozwiązanie w układzie ładowania. W ramach oszczędności wykonano połączenie alternator - akumulator jak w maluchu - przewód z alternatora idzie do zacisku na rozruszniku i stamtąd grubym przewodem idzie do akumulatora. Niestety z czasem połączenie to ulega korozji i degradacji i występują na nim duże spadki napięcia. Dlatego przed wymianą regulatorów i akumulatorów na nowe, radzę dokonać prostego pomiaru: zmierzyć na pracującym silniku napięcie na akumulatorze i bezpośrednio na zacisku prądowym alternatora. U mnie różnica wynosiła około 1V czyli bardzo dużo! Miałem pod ręką jakieś 1.5 metra przewodu, chyba 10 mm kwadrat, pozostałego po jakimś montażu wzmacniacza w aucie klienta i zrobiłem nowe połączenie alternator - akumulator. Efekty: napięcie na akumulatorze przy wyłączonym silniku skoczyło z 11.5 do 12.35 V (akumulator zaczął być właściwie ładowany), a w czasie pracy z 13.4 do 14.1 - 14.2V. Auto zaczęło odpalać bez wysiłku i zrobiło się przed nim jaśniej.
Radzę wszystkim wykonać takie połączenie. Potrzebne będzie około 1.5 - 2 metry przewodu co 6 - 10 mm kwadrat (z większymi przekrojami nie ma co szaleć), dwie końcówki oczkowe 6 mm (ja użyłem akurat złoconych do instalacji wzmacniaczy
- i tak leżały i się marnowały). Niestety dostęp do alternatora jest nieciekawy (u mnie w zetecu z klimą bardzo nieciekawy) i wskazany jest kanał (lub płaska głowa, coby się pod zderzak wsunąć
). Dobrze jest końcówki zacisnąć, a następnie je dobrze zalutować - miedź nie będzie się wtedy utleniać w końcówce (jeśli nie macie dostatecznie mocnej lutownicy, to można się wspomóc, podgrzewając dodatkowo w czasie lutowania końcówkę zapalniczką. Przewód najlepiej przykręcić bezpośrednio do klemy lub po połączenia klemy z listwą bezpiecznikową.