Nie uwierzycie, ale długo czekałem na test Nissana Juke. Robiłem to z przekory, ponieważ ten – jakby nie patrzeć – hit sprzedaży nigdy nie interesował mnie pod względem motoryzacyjnym. Sprawdźmy w takim razie, czy coś się zmieniło po tygodniu spędzonym z tą „żabą”.
Model Juke jest bardzo odważnym dzieckiem japońskiego producenta. Ten mały crossover powstał w wyniku przekiopowania niemal bez zmian konceptu Qazan, który mogliśmy obejrzeć w 2009 roku. Nie wiem, czy wówczas funkcjonowało już określenie „crossover”, aczkolwiek Nissan Juke miał być wizją nowoczesnego auta miejskiego zwracającego uwagę wyglądem i zaspokajającego jednocześnie wszystkie potrzeby mieszczuchów.
Z pierwszym nie mogę się zgodzić. Może jestem za stary, ale ścięty dach, podwyższone nadwozie z szerokimi nadkolami i dziwnym ułożeniem przednich reflektorów przypomina mi po prostu żabę. Nawet bardziej niż VW Scirocco, którego też często określa się w ten sposób. Odważne kształty i nowoczesne efekty wizualne miały do salonów przyciągnąć młodych klientów. O dziwo, do kupna bardziej skłaniają się starsi i to tłumnie. Mimo osobistej niechęci nie mogę dyskutować z argumentem, jakim jest wielkość sprzedaży – Nissan Juke po prostu się ludziom podoba.
To że auto jest finezyjne i ładne, negatywnie wpływa na jego praktyczność. Najlepiej widać to we wnętrzu, które nie jest tak ekstrawaganckie jak karoseria, aczkolwiek również ma swoje „smaczki”. Wystarczy spojrzeć na pokryty lakierem tunel środkowy inspirowany bakiem motocykla. Konsola centralna i deska rozdzielcza przypominają rozwiązania z innych modeli producenta. Niestety kabina zdradza też negatywne tajemnice samochodu. Jako, że Juke miał być samochodem „dla ludu”, oszczędności widać w spasowaniu elementów oraz jakości materiałów użytych do wykończenia auta. Ten aspekt Juke’a także mnie nie zainteresował.
Karoseria stanowi barierę wpływającą również na przestrzeń we wnętrzu. O ile pasażerowie, zarówno na przednich, jak i tylnych siedzeniach, nie będą narzekać (tu akurat niespodzianka), to problem napotkamy, jeśli zechcemy coś ze sobą zabrać. Oczywiście możemy chować wszystko do kabiny pasażerskiej lub do kieszeni, lecz o bagażniku lepiej zapomnieć. 251 litrów to mała objętość i raczej nie wystarczy na podróż za miasto lub na wakacje. Chyba, że jedziecie w romantyczną podróż we dwójkę i macie “gdzieś” resztę rodziny lub znajomych.
Przejdę w końcu do najbardziej interesujących stron auta. Testowany przez nas egzemplarz był wyposażony w benzynowy silnik o pojemności 1,6 litra i mocy rzędu 190 KM. Biorąc pod uwagę rozmiar samochodu oraz jego wagę można by powiedzieć, że to nawet za dużo. Taka jednostka jednostka napędowa rozpędza Juke’a do setki w 8 sekund. Przyznacie, że to naprawdę niezły wynik. Niestety tak jest tylko w teorii. Turbosprężarka zaczyna swoją pracę bardzo późno co powoduje, że dynamikę samochodu czuć dopiero przy około 3000 tys. obrotów na minutę.
Sześciobiegowa skrzynia ręczna dodatkowo wzmaga to wrażenie, ponieważ ma krótkie przełożenia. Jadąc 60 km/h na godzinę jesteście w stanie wrzucić już ostatni bieg. Przez takie nastawienie skrzyni biegów silnik pracuje głośno, a minimalistycznie wyciszone wnętrze prawie nie izoluje nas od tego hałasu. Dobrą wiadomość mam dla fanów pisku opon – buksowanie przednich kół w Juke to standard.
Nasz egzemplarz posiadał jeszcze jeden bajer. Mianowicie, kierowca może wybrać sobie tryb jazdy. Nissan Dynamic Control, bo tak nazywa się ten system, pozwala dobrać odpowiednie ułożenie samochodu. Niestety w Juke zmiany są niewielkie. Najbardziej odpowiedni do codziennej jazdy wydaje się, o dziwo, tryb sport. W nim auto zachowuje się dynamicznie, a nie zużywa zbyt wiele paliwa.
Nissan Juke jeździ poprawnie, aczkolwiek jest zbyt sztywno zawieszony. Układ kierowniczy działa pewnie i łatwo, brak tu zbyt dużego wspomagania i zbytniego „zmiękczenia”. Niestety duża moc silnika oraz cięższy przód działa na niekorzyść auta. Dlatego też samochód potrafi negatywnie zaskoczyć i dziwnie się prowadzi. Ponadto podróżowanie Juke nie jest zbyt komfortowe.
Okiem przedsiębiorcy
Nissan Juke niestety zużywa dość sporo paliwa, bo średnio jest to 8-9 litrów na 100 km. Na dodatek samochód ma małą pojemnością baku i zatankowanie nawet do pełna gwarantuje przejechanie jedynie 400 km. Przyznacie, że to zbyt mało? Plusem w tym wszystkim może być fakt. że za taki wyróżniający się na drodze model nie musimy sporo zapłacić. Ceny auta zaczynają się już od 60 tysięcy złotych.
Nissan Juke jest na pewno samochodem nietypowym. Prawie każdy go kojarzy i rozpoznaje z daleka. To duży sukces marki (nie tylko marketingowy), abstrahując od zalet i wad modelu. Każdemu producentowi potrzebna jest w gamie taka „fantazja”. Tydzień z małym Nissanem niestety mnie do niego nie przekonał, aczkolwiek nie raz pozytywnie zaskoczył. I nie tylko mnie, bo nawet na parkingu pod supermarketem kilka osób pytało o ten model.