Nowy Leon nie jest już taki nowy, aczkolwiek śmiem twierdzić, że taki kompaktowy Seat jest idealnym wyborem dla wielu klientów. Do testów otrzymaliśmy optymalną wersję benzynową, która bardzo dobrze się sprawdziła, a do tego auto kusi również designem.
Seat projektując Leona trzeciej generacji nadał mu lekko agresywny wygląd, dzięki czemu nowy model swoją charakterystyką kontynuuje prosportową historię. Mocne linie przecinające karoserię w różnych miejscach, tworzą bardzo nowoczesną sylwetkę auta. Jeśli pooglądacie zdjęcia, sami zobaczycie jednak, że stylistyka samochodu nawiązuje do mniejszej Ibizy. Nie wiem czy to dobrze, biorąc pod uwagę, że Leon ma być bardziej prestiżowym modelem.
Zachował jednak nieco hiszpańskiej krwi i temperamentu. Wystarczy spojrzeć na ciekawą bryłę nadwozia. A najciekawszy jest przód auta z „kocimi oczami” z listwami LED wyglądającymi oszałamiająco, a z daleka łudząco przypominającymi reflektory Audi. Dzięki temu jadąc lewym pasem nie miałem problemu z zawalidrogami. Muszę też pochwalić oświetlenie – biały słup światła bardzo dobrze rozświetla drogę, zwłaszcza w nocy.
Atrakcyjny wygląd zewnętrzny Leona niestety nie przekłada się na wnętrze auta. W środku samochodu jest jak w typowym VAGu – ciemno, plastikowo i… trochę nudno. Ponadto trzeba pamiętać, że to nie Golf, więc jakość oraz spasowanie wyraźnie wskazują na cięcia kosztów wprowadzone przez producenta. Jak to wygląda? Wystarczy spojrzeć na ekran komputera pokładowego lub systemu medialnego, które niestety są monochromatyczne. Jednakże Leon serwuje też kierowcy kilka smaczków. Za kierownicą znajdziemy czerwone wskaźniki oraz podświetlenie, a po przybliżeniu palca do ekranu pojawią się dodatkowe opcje. Znajdziecie tam wyłącznik ASR, nie ma więc prostego przycisku wyłączającego, a szkoda. Do tego przyzwoite fotele, w których siedzi się wygodnie i nisko, co powinno raczej stanowić zaletę dla wszystkich zapaleńców sportowej jazdy. Jeśli jednak lubicie „inne sporty” w samochodzie, musicie uważać na regulację fotela – jest manualna.
Jeśli chodzi o tylną kanapę, miejsca na niej jest dość dla dwóch osób, ale trójka będzie już odczuwała pewien dyskomfort. Jak na przeciętne rozmiary typowego kompaktu, Leon posiada średniej wielkości bagażnik – około 380 litrów pojemności, ale ma za to bardzo regularne kształty. Po złożeniu tylnej kanapy mamy do dyspozycji 1280 litrów pojemności.
Powracając do sportowego charakteru Seata, warto zwrócić uwagę na zawieszenie oraz sposób prowadzenia. Auto zestrojone jest dość sztywno, ale dzięki temu świetnie trzyma się drogi. Pewnie wchodzi w zakręty, nawet przy szybkiej jeździe. Niestety odbiło się to na komforcie jazdy oraz płynności w pokonywaniu wszelkich nierówności. W mieście auto jest po prostu “twarde” i odczujemy to na własnej d…, znaczy ciele. Leon nastawiony jest sportowo, więc zawieszenie słabo tłumi nierówności (McPherson z przodu i belka skrętna z tyłu).
Kolejnym argumentem przemawiającym za sportową jazdą Leonem jest sam silnik. Oczywiście VAG oferuje kilkanaście jednostek napędowych do swojego kompaktu, jednak bardzo dobrym kompromisem pomiędzy osiągami, a spaleniem jest turbodoładowany „benzyniak” o pojemność 1,4 litra i mocy 122 KM. Według danych fabrycznych na osiągnięcie pierwszej „setki” samochód potrzebuje 9,1 sekundy, a licznik prędkości zatrzyma się na 200 km/h. Teoria świetnie przekłada się na rzeczywistość, ponieważ auto jest bardzo elastyczne i przyspiesza bez zadyszki, zwłaszcza do pierwszej setki. Przy tym nie pali dużo – średnie spalanie na odcinku trasowo-miejskim w teście wyniosło 6,5 litra na 100 km, przy dość “ciężkiej nodze”, więc czapki z głów i gratulujemy.
Przeszkodę w tej dynamicznej jeździe stanowi jedynie skrzynia biegów. To 6-biegowy „manual”, który działa dobrze, ale jakby z wyłączeniem piątego przełożenia. Ten bieg jest w tym samochodzie po prostu niepotrzebny. Nawet sam komputer często każe nam z czwórki wrzucić od razu szóstkę. Może lepszym rozwiązaniem byłaby po prostu pięciobiegowa skrzynia?
Okiem przedsiębiorcy
Czas przejść do kosztów. Seat Leon ze względu na cięcia oszczędnościowe jest oczywiście tańszy niż Golf. Testowa wersja wyposażona była w tempomat, dwustrefową klimatyzację, radio z CD, USB i Bluetooth oraz w system StartStop i czujniki parkowania. W salonie wyceniono ją na 73 tysiące złotych. To dość nieźle skalkulowana kwota, aczkolwiek powyższe systemy są dość archaiczne i kilku rzeczy po prostu brakuje. Na przykład Leon ma tylko dźwiękowe czujniki parkowania, co dla mnie jest nieporozumieniem w nowym samochodzie. System StartStop działa jedynie wówczas, gdy temperatura silnika jest odpowiednia oraz samochód ma wyłączoną klimatyzację. Jako, że jesteśmy przeciwnikami tego systemu, to akurat nam odpowiadało ;)
Mimo kilku minusów, Seat Leon dostarcza pozytywnych wrażeń. Jego największymi zaletami są: sposób prowadzenia, przyspieszenie oraz bezpieczna jazda z dużą szybkością – wszystko to, co liczy się dla prawdziwych motomaniaków i jest istotą motoryzacji. Auto nie mydli nam oczu żadnymi bajerami technicznymi, które mają za zadanie zasłonić mankamenty podstawowych zadań samochodu. Dzięki temu przyszłość motoryzacji napawa optymizmem, bo przyznajcie, że taki trend jest dość rzadki w produkowaniu samochodów.