Team ORECA Chryslera zajął czwarte miejsce w słynnym wyścigu Le Mans i jest to najlepszy jak dotąd, licząc od roku 1928 wynik tego producenta. Napędzany potężnym, 6-litrowym silnikiem V8 Mopar samochód Chrysler LMP (Le Mans Prototype), prowadzony na zmianę przez Oliviera Berettę, Karla Wendlingera i Pedro Lamy przejechał linię mety tuż za zwycięskimi bolidami Audi i Bentleya – ku radości swoich kibiców, którzy wylegli na punkt startowy aby gratulować sukcesu załodze Chryslera.
Zaszczyt pokonania ostatnich okrążeń przypadł w udziale Beretcie, który jeździ w teamie ORECA od pierwszych startów Vipera GTS-R w 1996 roku, zdobywając liczne międzynarodowe tytuły i trofea mistrzowskie. "Jestem naprawdę szczęśliwy, jest to nasze zwycięstwo" mówił po wyścigu Beretta. "W nocy w czasie ulewy, warunki jazdy były szczególnie trudne, tak więc ten wspaniały wynik to zasługa starań całego naszego zespołu". Wyścig rozpoczął się na suchej nawierzchni, lecz warunki gwałtownie się pogorszyły, gdy nagle spadł deszcz. "Mieliśmy wiele szczęścia" – mówi Wendlinger, zwycięzca 24-godzinnego wyścigu Daytona 200 w kategorii generalnej na samochodzie Viper. "W porównaniu do innych załóg nie mieliśmy większych problemów, choć sytuacja była ciężka i to od nas wyłącznie zależało, czy zwalniać na kolejnych okrążeniach, kiedy pogoda coraz to się pogarszała. Ten czysty instynkt kierowcy wyścigowego jeszcze raz nas nie zawiódł."
Gospodarzem zaimprowizowanego bankietu w boksie Chryslera był szef teamu ORECA, Hugues de Chaunac. Dziękuję wszystkim autorom naszego sukcesu: Chryslerowi, PlayStation, Johnowi Caldwellowi – twórcy silnika Mopar, projektantom nadwozia – Dallara, kierowcom, firmie Bosch – słowem wszystkim naszym przyjaciołom. Pracowaliśmy tutaj razem w obcym otoczeniu ze wszystkich sił a łączył nas ten jeden, ambitny cel.
Czterokrotny zwycięzca Le Mans, Yannick Dalmas oraz Stephane Sarrazin i Franck Montagny musieli się wycofać z powodu defektu układu rozrządu i uszkodzenia silnika. Portugalczyk Ni Amorim i jego japońscy koledzy Masahiko Kondo oraz Seiji Ara znajdowali się już w południe na siódmej pozycji klasyfikacji generalnej, kiedy to w wyniku niespodziewanego wycieku oleju zapalił się tył ich Chryslera LMP.
Ara zdołał bezpiecznie zatrzymać samochód i wydostać się z kabiny zanim pożar ugaszono, po czy usiłował zawiadomić o wypadku swój zespół przez wożony ze sobą w aucie telefon komórkowy. Jednak w sprawozdaniu telewizyjnym widać było wyraźnie, że rzuca bezsilnie telefon na ziemię. "Aparat całkiem zamókł w czasie akcji gaśniczej, przydałby się telefon wodoszczelny" wyjaśnił swe zachowanie zawstydzony Japończyk.