ZLOT Ramkowo-Smyczowy Rzeszów-Lublin - Strona 3

  
Sortuj wg daty:
rosnąco malejąco
Tak na szybko - wrażenia z drogi:





Wszyscy szczęśliwie dojechali?
Meldować się!


--
Wiesiek (Maestro)
  
 
Krakow melduje szczesliwy dojazd do domu. Cala droge lalo!!! QWA mac nie dzlo sie szybciej niz 110km/h. ale za to w Kraku nie pada!! Pozadne miasto!! Pozdro!! Do nastepnego spota!!
  
 
Ja dotarlem bez przygod ale lalo leje i nie chce przestac
do dupy z taka pogoda
w takiej pogodzie jest tylko jedna pozytywna sprawa: ulewa + polskie koleiny = bardzo wolna jazda a wiec niskie spalanie - wyszlo mi niewiele ponad 7 l.
  
 
Z kronikarskiego obowiązku odnotowuję co nastepuje:
Zlot pod znakiem deszczu.
Lista obecności: Kisztan, Navi, Cezariusz, Tom_z_K, LUK18 i ja. Wymieniłem tylko klubowiczy, ale prócz LUka każdy kogoś tam z sobą przywlókł, co zobaczycie na zdjęciach.
Jak jechałem do Sandomierza, to tylko przez chwilę nie lało i zaraz wypadł mi przed maskę niebieski mundurek z lizakiem. Koszt dojazdu podniósł się o 100 PLN.
Gdy mnie kasowali - smignęło obok i zatrąbiło bordowe Espero - to LUK. Panowie zaraz zareagowali "Kolega?" No tak - zlot Espero i wogóle. Zaraz rozmowa się rozluźniła. Granatowe Espera się w policji bardzo podobają. Pochwalili się, że ich koledzy w Gorlicach tez takim jeżdżą.
Było miło i uprzejmie - ale efekt końcowy bez zmian - wręczenie kwitu.
LUKa dogoniłem, bo pobładził i potem pobłądziliśmy razem, aż nam Kisztan przyjechał na ratunek i podprowadził na miejsce.
A tam - towarzystwo pochowane w autach - no lało zdrowo. Nie było nawet jak pogadać żeby ustalić jak i co. Całe szczęscie, że przy brzegu zacumował jakis statek i kapitan nawet trzeźwy był.
Jako, że była tam zadaszona kabina - zaokrętowaliśmy się wszyscy i heja na Wisłę.






Auta zostawiliśmy na wiślanej skarpie - ładnie się tam prezentowały.







I zaraz ktoś wpadł na pomysł (całe szczęscie, że potem zapomniany), żeby zrobic zawody: rozpęd i kto zahamuje bliżej wody.







I tak sobie pletliśmy farmazony, a tymczasem kapitan nie wiedząc co czyni oddał ster w niepowołane ręce i dzieci klubowiczy próbowały zawracać na ręcznym.







Udało się nam cało wyjść z owych zrogich terminów, ale jak lało tak lało nadal.
No i wymiana ramek na klubowe stała pod znakiem zapytania.
Tu się spisał kapitan, bo przemowę wygłosił dokąd to płyniemy i co wkoło widać i wogóle całą historię Sandomierza chciał nam opowiadać, ale najważniejsze: zdradził nam, że nieopodal jest lokal, gdzie wjedziemy sobie autami i na łeb się nie bedzie lało.
Pojechaliśmy, a tam istne katakumby. No patrzcie:







Lokal jak sie patrzy. Każdy Esperak miał swój boks.










Rzuciliśmy się zaraz do wymiany ramek, a stare pozostawiliśmy dla archeologów.







Żeby nie było wątpliwości kto zacz - zaznaczyliśmy swoją obecnośc w tym niezwykłym miejscu. Śrubokręt się zużył, ale szczytny cel wart jest poświęceń.







Tom zamiast porobić zdjęcia - podpinał się do aparatów żeby nie musiał czekać na fotorelacje.








Wykonaliśmy zdjęcie wszystkich (prawie) uczestników razem, ale młodemu się ręce trzęsły z głodu i fotka nie wyszła. Z powodu nadzwyczajnej historycznej wartości tejże - podaję ją jednak.
Zwróćcie uwagę jak to całe towarzystwo jest osmyczone.







I jeszcze jedno foto, jak już opusciliśmy katakumby, na stacji benzynowej. Jakby LUK miał naklejkę, a Tom auto bordowe - fotka byłaby extra.





I to by było na tyle.
Wracając też mieliśmy wodne i nawet miejscami błotne atrakcje. Parę razy czułem jak auto sobie płynęło.
Szkoda, że pogoda nam aż tak nawaliła. Jak na mój gust to wszystko było tak za bardzo na chybcika, brakło błogiego zasiądnięcia przy stole nad szklaną ... No wody mieliśmy dosyć.

Pozdrawiam
Wiesiek (Maestro)
  
 
ja też przyjechałem tyle że był tylko Tom_z_K, lało jak cholera więc się zmyłem cholercia ale mnie omineło suxx,
  
 
No to ja melduję sie jako ostatni

Widze, że już są 2 fotorelację (dobra dobota), ale
jako, że też zrobiłem pare fotek to zapodam.

Wyjazd świeci słonko i wszyscy są Happy



Po przyjeździe na miejsce załapałem się z rodzinką jeszcze na ładną pogodę.
Musicie uwierzyć mi na słowo, bo fotki robilem aparatem tradycyjnym.

Niestety ok. 15.30 luneło z nieba wodą i d.... blada.

Jak już pisał Maestro skożystaliśmy z uprzejmości Pan Kapitana,
jak sie później okazało nie było to bezinteresowne
Wieśiek jaki procent był dla Ciebie, bo jako naganiacz chyba coś Ci skapło?

I wyruszyliśmy w rejs po Wiśle






Kapitanowie na tej łajbie zmieniali sie jak w kalejdoskopie



Tu Córa (Dominika), a w tle panorama Sandomierza



Czy cuś widać?



Tu najsłynniejszy Graficiarz w Polsce



Niestety z racji ciemności jaka zewsząt panowała trochu źle skadrowałem fotkę.



No i na koniec jeszcze "podziemny parking" w Sandomierzu




Przepraszam, że trochu wcześniej się zmyłem,
ale małego użarł komar (a razcej komażyca) i sie biedny rozpłakał na dobre.
Na szczęście sytuacja szybko została opanowana.

Na zaqńczenie przyznaję CZERWONĄ KARTKĘ koledze teltom
za karygodne zachowanie którego się dopuścił.

  
 
Cytat:
2005-07-11 01:28:44, teltom pisze:
ja też przyjechałem tyle że był tylko Tom_z_K, lało jak cholera więc się zmyłem cholercia ale mnie omineło suxx,


Tak to jest jak się nie podaje komorki w profilu.... Chcieliśmy dzwonić, a nikt nie miał do ciebie telefonu
  
 
głupio wyszło z tego co widze to mam czego żałować, myslałem że ta pogoda odstraszy klubowiczów ale okazaliście się wytrwalsi ode mnie, ja byłem tak między 15:30 do około 16 nawet nie było jak pogadać z kolegą Tom_z_K bo deszcz się lał strumieniami, a mogłem zostać Na swoje usprawiedliwienie powiem że miałem dość marudnych towarzyszy podróży a nie dało się ich w wiśle utopić , komórka juz widnieje w profilu tylko z deka za późno, cholercia a mogło być tak pięknie...

[ wiadomość edytowana przez: teltom dnia 2005-07-11 12:02:25 ]
  
 
Cytat:
2005-07-11 12:00:14, teltom pisze:
......., komórka juz widnieje w profilu tylko z deka za późno, cholercia a mogło być tak pięknie...


Nadrobimy następną razą
  
 
Fajniutki zlot, szkoda tylko,że pogoda taka. Ale spotkania pozazdrościć
  
 
zaraz byscie chcieli zeby wszystko szlo jak po masle pogoda sliczna droga prosta a zlot najlepiej pod wlasnym domem zeby nie trzeba bylo nigdzie jechac
po tym mozna poznac prawdziwych klubowiczy ktorzy nawet w pogode w ktora psa sie nie wygania jada stokilkadziesiat kilosow zeby spotkac sie z innymi
Teltom
ty miales na tyle blisko ze mogles odstawic marudy i wrocic na zlota ale coz zrobiles jak chciales szkoda
  
 
Cytat:
2005-07-11 12:05:43, kisztan pisze:
Nadrobimy następną razą


Eeeee, już nie będzie tak fajowsko... Gdzie my teraz taki deszcz znajdziemy?
  
 
Cytat:
2005-07-11 14:45:25, Navi pisze:
Eeeee, już nie będzie tak fajowsko... Gdzie my teraz taki deszcz znajdziemy?



Znajdziemy u Teltoma, jak byśmy się pośpieszyli:
Pochmurno i ulewy w Stalowej Woli
Ale on deszczu nie lubi i znów gdzies wybędzie


--
Wiesiek (Maestro)
  
 
Zlot byl fajowy - ja prawdopodbnie niegdy bym sie nie skusil na wycieczke do Sandomierza gdyby nie zlot i ciesze sie -ze wkoncu , pomijajac Kisztana- ruszylis my tylki z Rzeszowa a ja niestety ponislem pewne straty otuz jak zawracalismy wtedy gdy Kisztan po nas przyjechal to ja walnolem poducha pod skrzynia w kraweznik i chyba bede musial znowu wymienic dlatego Maestro nie lam sie mi tez koszty zlotu podskocza o stowe
  
 
No bo nie wiem po coś się pchał na krawężnik zamiast wycofać w tę bramę. Dawałem Ci znaki żebyś w tył, ale tak lało że świata nie było widać.
Pomyślałem: ot LUK odważny gość

--
Wiesiek (Maestro)