Witam,
Ostatnio widziałem kilka stłuczek samochodowych i zdziwiło mnie, dlaczego tak lekkie uderzenia powodują aż taką demolkę? Kiedy patrzę na stare samochody, to zderzaki miały tam formę sporo wystającej blaszanej ramy, nierzadko zakończonej jeszcze gumowymi kłami. Lekkie puknięcie w przeszkodę nie pozostawiało więc nawet rysy, a puknięcie mocniejsze poszło w wygięcie tej ramy (być może nadającej się potem do wyklepania). Dzisiaj zresztą też widziałem taki zderzak, tylko improwizowany, przymocowany na samochodzie jeżdżącym po placu budowy, narażonym na zderzenia z różnymi elementami. Dlaczego więc normalnie, seryjnie montuje się obecnie tylko plastikowy badziew, który wystaje przed pojazd pół centymetra i daje się złamać kopnięciem? Podejrzewam, że już lepszą ochronę stanowiłby przymocowanie z przodu samochodu rzędu plastikowych butelek napełnionych powietrzem - w skali mikro tak działa folia z bąbelkami do pakowania delikatnych przesyłek. Właściwie brak jakichkolwiek realnych zderzaków we współczesnych samochodach prowadzi do absurdu - byłem świadkiem awantury, w której kierowca samochodu żądał od innego odszkodowania, ponieważ tylko wydawało mu się, że tamten go stuknął. Chociaż śladów nie było żadnych, twierdził uparcie, że stuknięcie było, a zatem muszą być i zniszczenia! Żądał ponownego zbliżenia obu samochodów, aby sprawdzić, gdzie się zetkną i w ten sposób znaleźć zniszczenie, które na pewno gdzieś musi być
[ wiadomość edytowana przez: zdumiony dnia 2011-03-08 18:28:59 ]