Raffi Warszawa | Natenczas na dziedziniec "Polonez" się wtoczył.
stanął. Prychnął. Zafukał. Pod dwór się potoczył.
Wysiadł z niego pan młody. Każda polska dusza
Domyśla się, że chodzi tu o Tadeusza.
Teraz zamknął swe cudo, poklepał dwa razy,
Już do domu miał ruszać, gdy nadszedł Gerwazy
Wraz z piękną Telimeną, Hrabią, Podkomorzym,
Który spojrzał, wóz zoczył i jak gdyby ożył.
- Duże toto! Wymaga w prowadzeniu wprawy -
Rzekł i spytał niezręcznie: - Grat prosto z naprawy?
- Ehę! jęknął Tadeusz nieco rozeźlony.
- Skrzynię biegów zmieniłem, dwie felgi, opony
I podłogę co nieco zniszczoną przez deszcze...
Spojrzał w niebo i dodał: - A Bóg wie, co jeszcze...
- I ja wiem! - Telimena bąknęła zmieszana.
- Założę się, że nowe: przeguby, membrana...-
Urwała, bo Protazy zbliżył się w ukłonach
I rzekł z lekkim podziwem: - O, pani szkolona!
- Tak! - na to Telimena. - Kiedyś w Petersburku
Dostałam "Prawo Jazdy". Mam je gdzieś... tam... w biurku...
To prawda. Miała takież (z maleńką notatką,
Że jeździć jej nie wolno, jeśli już to taczką).
- To przejedź-że się aśćka! poprosił Gerwazy.
Nie trzeba tyło damie powtarzać dwa razy;
Zbliżyła się do wozu nieznacznie pobladła,
Otworzyła drzwi śmiało i z rozmachem siadła.
Już myślano, że będzie zapuszczać motory,
Lecz rozległ się dźwięk inny - trzeszczały motory,
- Popchnijcie! - zawołała. - Znów nici z silnika!
Popchnęli z całej siły; Hrabia się potykał,
Głośno jęknął: "O Jezu!". Podkomorzy stary
Zostawił jeden trzewik na dnie jakiejś szpary,
Gerwazy, ból w korzonkach czujący od roku,
Też nie został się z tyłu - dotrzymywał kroku.
Minęły dwie minuty, potem pięć minęło,
Pchali jeszcze przez chwilę. Nagle coś rąbnęło;
Rozsypały się szyby, odpadły dwa koła
I rozległ się krzyk dziki: - Panowie! Stodoła!
Za późno.
Hrabia zmęczon przycupnął na kole
Rzekł z gorzką ironią: - Jesteśmy w stodole!
Po czym dodał szmelc kopiąc elegancka nogą:
- I cóż z tego zostało? Siedzenia z podłogą?
Gerwazy, który zemdlał z silnego wrażenia,
Teraz usiadł i spytał: - Gdzie jest Telimena?
- Tum ja, mój Gerwazeńku! - zawołała dama.
- Tu, na tylnym fotelu. Nie wyjdę stąd sama!
Później nawet i służba długo rozprawiała
Że gdyby Telimena za kółkiem siedziała,
To może by się sprawa inaczej skończyła.
"Polonez" byłby cały, stodoła by była...
Ale chyba widocznie tak się stać musiało.
Tadeusz, jak grzecznemu człekowi przystało,
Nie zgłosił do urzędu o zniszczeniu mienia,
Dlatego nikt do dzisiaj nie wszczął dochodzenia.
Jak znacie jeszcze jakieś inne tego typu wiersze, to zapraszam... |