Mając na swym koncie już dwa starty w Rajdzie Niemiec, van den Heuvel chciał w swym trzecim występie na odcinkach wokół najstarszego miasta Niemiec, wypaść jak najlepiej. Doskonale rozpoczął wygrywając pierwszy OS. Po trzech kolejnych próbach udało mu się odskoczyć od rywali na bezpieczny dystans 45 sekund.
Niestety na piątej próbie - Grafschaft Veldenz, los zdawał się odwrócić od lidera, gdy przebił lewą, tylną oponę. "Musiałem podjąć szybką decyzję i przeprowadziłem błyskawiczną kalkulację za kierownicą" - opowiadał van den Heuvel. "Wymiana koła kosztowałaby nas ponad dwie minuty straty, a mieliśmy przed sobą jeszcze 16 km OS-u. Zdecydowałem się jechać na "kapciu", ale nie przekraczać 100 km/h na prostych. Opona wciąż trzymała się na obręczy, a gdybyśmy pojechali zbyt szybko, rozerwałaby się. Na szczęście okazało się to dobrą decyzją".
Mimo straty niemal dwóch minut udało mu się utrzymać prowadzenie w klasie, bowiem konkurenci zmagali się z podobnymi problemami. Od tej chwili van den Heuvel wypracowywał sobie coraz większą przewagę. Mając na uwadze ewentualne uszkodzenia opon podczas przejazdu trudnego odcinka na poligonie Baumholder, zdecydował się wyruszyć na 17-calowych, a nie 18" obręczach kół. Ten plan zdał egzamin i Holender spokojnie pokonał tę próbę, utrzymując się na prowadzeniu po drugim etapie. Również ostatni dzień nie sprawił mu kłopotów i wygrał w swojej klasie z przewagą ponad dwóch minut nad kolejnym na mecie zawodnikiem.
"Wygranie tu jest fantastyczną sprawą" - mówił. "Poprzednie dwa moje starty w tym rajdzie były dość pechowe. Tym razem wygrana należy do mnie. To był bardzo udany rajd, a Mitsubishi spisywało się bez zarzutu. Na prawdę nie musieliśmy się w ogóle martwić o samochód. Jest niesamowicie silny".
W tegorocznej edycji Rajdu Niemiec, uczestnikom bez wątpienia dopisała pogoda. Po raz pierwszy w swej historii w cyklu WRC, ani razu nie nastąpiło załamanie aury i nie nadeszły, klasyczne już niemal dla tej imprezy, burze, najczęściej wywracające wyniki – i samochody – do góry nogami.
Temperatura osiągała 27 stopni, podczas przejazdu Panzerplatte, w sobotnie południe. Tym razem jednak większą część OS-ów wytyczono przez winnice, przez co stał się bardziej widowiskowy dla publiczności. Aby podziwiać najlepszych rajdowców świata, do Trieru przyjechali kibicie ze wszystkich zakątków Europy i nie tylko.
Drugie miejsce w grupie N wywalczył austriacki mistrz, były kierowca fabryczny, Raimund Baumschlager. Wraz ze swym pilotem Klausem Wicha, był przed rajdem uważany za faworyta imprezy, ale przebita opona i postój konieczny na jej wymianę na odcinku nr. 3, kosztował ich zbyt wiele czasu. Ich Mitsubishi Lancer Evolution IX spadł aż na 12 pozycję, ale Baumschlager wygrywał próbę za próbą, by ostatecznie osiągnąć pozycję wicelidera.
Kolejną ofiarą uszkodzonego koła, systematycznie odrabiającą jednak swe straty, był rodak van den Heuvela, Hans Weijs Jr., który doprowadził do mety swojego Mitsubishi Lancera Evolution na trzeciej pozycji w klasie.
Kierowcy Mitsubishi zapisali na swym koncie wiele innych sukcesów w tym rajdzie.
Florian Auer był najwyżej sklasyfikowanym Niemcem w grupie N. Auer o trzy minuty wyprzedził Rudiego Hachenberga w kolejnym Mitsubishi Lancerze Evolution IX. Henk Vossen (Holandia) i Eyvind Brynildsen (Norwegia) zajęli szóste i siódme miejsce w kolejnych Mitsubishi. Auta tej marki uplasowały się na 9 z pierwszych 10 miejsc w grupie N.
Zwycięzcą Rajdu Niemiec w klasyfikacji generalnej został Sebastien Loeb w Citroenie C4 WRC, który okazał się najszybszym kierowcą tej imprezy po raz szósty z rzędu. Drugie miejsce przypadło jadącemu Citroenem Xsara Francoisowi Duval, który na mecie wyprzedził Mikko Hirvonena w Fordzie.