W trzeciej rundzie sezonu 2007, Mitsubishi Motors Corporation (MMC) i oddział sportów motorowych wystawią do pokonania mierzącego 4116 km maratonu – rozpoczynającego się w Bariloche, w południowej Argentynie, a kończącego w Iquique na północy Chile – jedno Mitsubishi Pajero Evolution MPR13. W rajdówce zasiedli ubiegłoroczni zwycięzcy tej imprezy, Francuzi Luc Alphand oraz jego pilot Gilles Picard.
Dziewięciodniowa impreza składa się z 2315 km prób sportowych, podzielonych na dziewięć odcinków specjalnych o długościach od 31 do 503 km. Przede wszystkim dla widzów rozegrany zostanie także krótki OS (3 km), który odbędzie się na plaży Vina del Mar, nieopodal stolicy Chile – Santiago. Zawodnicy będą musieli stawić czoło unikatowym i bardzo różnorodnym warunkom na trasie, począwszy od pokonywania przełęczy wysoko w Andach, przez kamieniste lasy, po piaszczyste wybrzeże Pacyfiku, oraz suchą pustynię Atacama w pobliżu Zwrotnika Koziorożca.
"Rajd Por las Pampas jest bardzo ważny dla zespołu", mówi Dominique Serieys, dyrektor zespołu Repsol Mitsubishi Ralliart. "Argentyna i Chile są kluczowymi rynkami dla Mitsubishi, oraz dla naszych sponsorów – Repsola oraz Valeo – mających kilka zakładów w tym regionie. Ten rajd oferuje także najszersze spektrum warunków na trasie, od szybkich, szutrowych partii oraz cięższych, skalistych etapów, po szare połacie piaszczystych wydm, jakie królują na Atacamie. To będzie także schyłkowy okres zimy w tym regionie, możliwe są zatem nieoczekiwane opady śniegu, wysoko w Andach może panować lód, a nieco niżej padający deszcz zamienia szlaki w błotne pułapki. Żadnych błędów, to nie jest spacerek. Samochód będzie musiał być maksymalnie niezawodny i wszechstronny. Jeśli chodzi o dystans, ten rajd to połowa Dakaru. Zadanie przed jakim staną Luc i Gilles będzie dodatkowo skomplikowane przez bardzo trudną nawigację. Na większości skrzyżowań czy rozwidleń nie będzie żadnych taśm wytyczających szlak, którym będą podążać rajdówki".
Luc Alphand i Gilles Picard w barwach Mitsubishi wystartowali w tym rajdzie w ubiegłym roku, wygrywając go w swym debiucie. Z Ameryki Południowej wrócili zdecydowanie bogatsi w doświadczenie. „To niesamowita impreza”, entuzjazmuje się francuski kierowca, dla którego ten rajd jest kolejnym, bardzo ważnym treningiem w drodze do zbliżającego się Dakaru. "Pejzaże zapierają dech w piersiach – nie mogłem uwierzyć przez jak ogromne wydmy musieliśmy się przeprawiać. Patrząc także z punktu widzenia kierowcy, trasa jest także bardzo zróżnicowana. Temperatury ekstremalnie niskie i niewiarygodne upały. A przy tym fragmenty tras, które trzeba jechać wręcz delikatnie. I wcale nie spodziewam się tego, że najkrótsza próba będzie najłatwiejszą. W ubiegłym roku przekonałem się, że jest bardzo wyczerpująca. W tym roku będzie jednak nieco skrócona. W niektórych miejscach odcinki są bardzo kręte. Szczęśliwie organizatorzy przewidzieli pomiędzyetapowe neutralizacje, pozwalające na załapanie oddechu. Mieszkam na co dzień na wysokości 1600 m, więc to nie powinno stanowić dla mnie problemu, ale nawigacja będzie wymagała maksymalnej koncentracji i zespołowej współpracy z Gillesem. Bardzo prawdopodobne, że będziemy jechali jako pierwsi i przecierali te szlaki. Szczęśliwie ubiegłoroczna książka drogowa okazała się bardzo precyzyjna".
Trwają także przygotowania zespołu Repsol Mitsubishi Ralliart do startu w Dakarze. W Maroku, na początku października prowadzone będą kolejne testy.
"Nasze trzytygodniowe testy w tym regionie, jakie odbyły się latem, wypadły bardzo dobrze", opowiada Dominique Serieys. „Pracowaliśmy w aurze zbliżonej do tej, jaka panuje w Dakarze, a temperatura sięgała ponad 45 stopni C. Pokonaliśmy ponad 7500 km – to odpowiednik dwóch rajdów Dakar – co pozwoliło nam na przeprowadzenie koniecznych testów, dopracowanie ustawień zawieszenia i wprowadzenie stosownych zmian w napędzie. Sprawdzaliśmy mapy silnika, ustawienia dyferencjałów, przełożenia skrzyni biegów. Związane to było z nowymi regulacjami, wymuszającymi wykorzystanie pięciobiegowych skrzyń i mniejszych zwężek wlotu powietrza."