Slogan "Ujarzmij swoje miasto" wybrał Nissan dla modelu Qashqai. Czy tylko miasto może ujarzmić to auto określane jako crossover, albo czytelniej – mały SUV? Sprawdzamy. Do testu otrzymałam wersję z napędem na obie osie, z dwulitrowym silnikiem benzynowym, sześciobiegową skrzynią i – jak to zazwyczaj samochody demonstracyjne w salonach – bogato wyposażoną.
Gdy odbierałam samochód, Jakub Chrząstowicz z salonu Japan Motors w Bielsku-Białej powiedział mi, że jemu najprzyjemniej jeździ się w trybie Auto. W wybieranym pokrętłem przy skrzyni biegów trybie 4WD Auto, w standardowych warunkach napęd przenoszony jest na przednie koła, a z chwilą wykrycia poślizgu koła, sprzęgło tylnej przekładni głównej jest elektronicznie aktywowane w celu właściwego rozłożenia napędu pomiędzy oś przednią i tylną.
Czy sprzedawca miał rację, mogłam się przekonać na mojej ulubionej i stałej trasie do testowania trakcji – drodze z Bielska-Białej do Żywca przez przełęcz Przegibek. Niedoścignionym wzorem w klasie C pozostawał Ford Focus. Qashqai trzyma się drogi znakomicie, mimo wyższego zawieszenia i wyżej umieszczonego środka ciężkości. Prowadzi się płynnie i precyzyjnie. Ale…, ale gdy w drodze powrotnej wybrałam tryb 2WD, szybko pomyślałam, że porównywanie z Focusem było wysoce nieuprawnione – z napędem na przednią oś samochód ma tendencje do podsterowności. Ale nie można mieć wszystkiego. Qashqai nadrabia w terenie, gdzie radzi sobie całkiem nieźle. Głównie dzięki dużemu prześwitowi niestraszne mu koleiny i wykroty (w granicach przyzwoitości), a dzięki napędowi – nawierzchnie piaszczyste i gliniaste. Dobre prowadzenie także w terenie, to również zasługa nowoczesnego zawieszenia.
Z przodu kolumny MacPhersona wsparte są ramą pomocniczą, z tyłu pracuje oś wielowahaczowa. Nadwozie jest sztywne, a układ resorujący bardzo sprawny. Każdy, kto próbował wjechać na strome zbocze pokryte śliską, zwaną tu i tam "owczą" trawą, wie, że nie jest to takie łatwe, jak się wydaje. A Qashqai rwie do góry nawet bez włączonego trybu 4WD Lock, czyli stałego napędu na cztery koła z rozdziałem momentu obrotowego w proporcji 50:50 na obie osie. Osobom, które są zainteresowane Qashqai’em, bo mają do domu (albo do pracy) pod górkę, a droga nie mieści się w operacie zimowego utrzymania, mogę podpowiedzieć, że to może być auto dla nich.
W bielskim salonie Japan Motors proporcje zamówień wersji z napędem na jedną i dwie osie rozkładają się mniej więcej równo. Może to wskazywać, że mieszkańcy Podbeskidzia chcą jednak "ujarzmić swoje miasta". I nie powinno to dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę jak łatwo Qashqai pokonuje dziury i jak łatwo nim zaparkować. A i komfortu nie sposób mu odmówić. Przyjemne i solidnie wykończone wnętrze, dobra widoczność… A właśnie, zanim zasiadłam za kierownicą, obawiałam się, że małe wymiary trzeciego bocznego okienka będą przeszkodą przy zmianie pasa ruchu. Nie były.
Wysoka bryła auta sprawia, że wszyscy pasażerowie siedzą wygodnie, a ci z tylnej kanapy trzymają nogi daleko od brody. Przednie siedzenia wydają mi się wyprofilowane jakby specjalnie do mojej sylwetki.
Może i Qashqai terenu nie ujarzmi. Na pewno nie, ale poczynać w nim sobie będzie zupełnie dzielnie. Wyboje, koleiny i polne drogi pokona bez narzekania, nawet z napędem na jedną oś. Z pewnością Nissan ujarzmił hałas, bo wyciszenie, które sprawdzałam przy wyższych obrotach i przy wyższych prędkościach jest znakomite. Niby drobiazg, ale jakże przyjemny i jednak istotny, szczególnie podczas dłuższych podroży.