Nick Heidfeld także zaprezentował się z dobrej strony, chociaż wywalczył dopiero dziesiąte miejsce.
Grand Prix Japonii 2008 okazało się naprawdę dramatycznym wyścigiem. Robert fantastycznie wystartował z szóstej pozycji i wykorzystując walkę Lewisa Hamiltona (McLaren) z Kimim Räikkönenem (Ferrari), przejął prowadzenie. Chwile później, Hamilton zaliczył bliskie spotkanie ze swoim rywalem w mistrzostwach świata, Felipe Massą (Ferrari) i obaj faworyci spadli na dalsze pozycje. Następnie Hamilton otrzymał karę przejazdu przez aleję serwisową za spowodowanie incydentu w pierwszym zakręcie, a Massa za kolizję z Anglikiem. W tym momencie obaj stracili szanse na walkę o czołowe lokaty w wyścigu.
Nick także nieźle ruszył. Podczas gdy Robert prowadził, utrzymując swoją przewagę nad Alonso, Niemiec szybko zyskał kilka pozycji po starcie z 16 lokaty. W trakcie pierwszych kilku okrążeń wyprzedził kilku kierowców i po szóstym kółku był już jedenasty.
Wkrótce stało się jasne, że widzowie Grand Prix Japonii zobaczą różne strategie - od jednego do dwóch pit stopów, zarówno z wczesną, jak i opóźnioną pierwszą wizytą w alei serwisowej. Z tego powodu wyścig miał wielu liderów, a kierowcy przez cały czas tasowali się miejscami.
Robert zjechał na swój pierwszy serwis na 18 okrążeniu, jedną rundę przed jadącym na drugiej pozycji Fernando Alonso i kiedy Hiszpan wrócił na tor po pierwszym serwisie, znalazł się przed kierowcą BMW Sauber F1 team. Alonso miał mniejszy zapas paliwa, więc był wyraźnie szybszy od Roberta. W rezultacie mógł zwiększyć swoją przewagę na tyle, że nawet po drugim pit stopie, który wykonał na 43 kółku, cztery okrążenia przed Robertem, utrzymał prowadzenie.
Nick z kolei realizował taktykę na jeden pit stop. Na swój jedyny serwis zjechał na 41 rundzie. Niemiec spadł z 10 na 11 pozycję, za Marka Webbera z Red Bull Racing. W trakcie drugiego stintu Nick nie zdołał jednak zbyt wiele odrobić i ostatecznie finiszował na dziesiątej pozycji.
Dla Roberta emocje trwały nadal. Krótko po drugiej wizycie w alei serwisowej (49 okr.), Kimi Räikkönen z Ferrari zbliżył się do Polaka i zaczął wywierać na niego ogromną presję. Okrążenie po okrążeniu, obaj kierowcy toczyli wspaniałą walkę o drugą pozycję. Robertowi udało się odeprzeć wszystkie ataki Räikkönena. Później do Fina zbliżył się Nelson Piquet z Renault i od tej chwili kierowca Ferrari koncentrował się raczej na obronie trzeciej lokaty niż walce o drugie miejsce.
Ostatecznie Robert zapewnił sobie wspaniałe drugie miejsce, dorzucając tym samym osiem niezwykle cennych punktów do klasyfikacji kierowców i producentów. W rezultacie podtrzymał swoje szanse na tytuł mistrza świata, ale także nadzieje BMW Sauber F1 Team na końcowy sukces w klasyfikacji konstruktorów. W przyszłotygodniowym wyścigu o Grand Prix Chin, który odbędzie się w Szanghaju, Robert i Nick postarają się o kolejny wspaniały rezultat dla zespołu.