Honda, drugi pod względem wielkości producent samochodów w Japonii, przedstawił wyniki za pierwszy kwartał. Kwartalne wyniki nie zachwyciły akcjonariuszy, choć ma być lepiej. Japoński producent aut zainwestował w nowe modele. Teraz musi się odkuć. Zrobiłby to szybciej, gdyby zwiększył produkcję. Zysk netto firmy spadł o 20 proc. w stosunku do tego samego okresu roku ubiegłego i wyniósł 1,48 mld USD. Sprzedaż jednak wzrosła. Słaby wynik, zdaniem przedstawicieli firmy, jest podyktowany wzrostem cen surowców używanych do produkcji samochodów oraz dużymi kosztami poniesionymi na badania i projektowanie nowych modeli. Te inwestycje są jednak traktowane przez firmę jako element walki z konkurencyjnymi koncernami - Toyotą i Nissanem.
"Spadek zysków jest przejściowy, globalna sprzedaż w tym okresie była bardzo dobra, głównie na rynkach USA, Azji i Europy" - oświadczył Satoshi Aoki, wiceprezydent Hondy. Sprzedaż samochodów tej marki na świecie wzrosła o 6,2 proc. i wyniosła 957 tys. sztuk.
"Wszyscy producenci notują wzrosty, Honda nie jest tu wyjątkiem" - mówi Wojciech Drzewiecki, prezes firmy Samar monitorującej rynek motoryzacyjny. W samych tylko Stanach Zjednoczonych sprzedaż czterech kółek z logo Hondy wyniosła 354,2 tys. sztuk, co oznacza 6,1-procentowy wzrost w stosunku do tego samego okresu przed rokiem. Amerykanie chętnie decydują się na Hondę, szczególnie na dwa najbardziej popularne modele - CR-V, małej terenówki, oraz Accorda, sedana klasy średniej.
Japońska marka jest doceniana nie tylko za oceanem. Również w Polsce. "W marcu firma sprzedała 1072 auta, czyli o ponad 29 proc. więcej niż w lutym, i ten wzrost będzie prawdopodobnie kontynuowany" - uważa Wojciech Drzewiecki. Taki wynik plasuje Japończyków na dziesiątej pozycji najlepiej sprzedających się marek w Polsce. Inwestycje firmy przyniosły więc efekt, bo wzrost udziału w rynku jest spowodowany właśnie wprowadzeniem nowych modeli. "Honda może zwiększyć udział w polskim rynku, ale aby to zrobić, musi zwiększyć dostępność aut. Oferta jest niewystarczająca w stosunku do liczby chętnych" - dodaje Wojciech Drzewiecki.