Czołowi kierowcy przed niedzielnymi wyścigami zapowiadali duże emocje, jednak tak ciekawych, pełnych niespodziewanych zwrotów akcji wyścigów nie spodziewał się nikt. Na polach startowych, zgodnie z rezultatami uzyskanymi w sesji kwalifikacyjnej, w pierwszej linii stanęli Kamil Raczkowski i Igor Gregorczyk, z nimi zajęli miejsca Maciej Steinhof i Michał Kijanka w trzecim rzędzie ustawili swoje Picanto Paweł Poletyło i Wojciech Herban.
Dziesięciu zawodników uzyskało w kwalifikacjach bardzo zbliżone czasy poniżej 2 min i 11 s i już chociażby z tego powodu można było spodziewać się, że walczyć o zwycięstwo będzie mógł każdy z tej dziesiątki. Każdy z nich również wie, jak wykorzystać prędkość rywala dla uzyskania przyspieszenia własnego samochodu. Bez żadnej przesady można powiedzieć, że w drugim sezonie rozgrywania markowego pucharu wyścigowego w samochodach KIA Picanto walka idzie o ułamki sekund i o centymetry toru. Wszyscy jadą na granicy możliwości własnych i samochodu i wystarczy minimalny błąd, aby – przy tak wyrównanej stawce – stracić dobrą pozycję.
Wyścigi odbywały się zgodnie z regułą mistrza sensacji, Alfreda Hitchcocka, zaczęło się od trzęsienia ziemi na pierwszym okrążeniu, a później napięcie rosło. Prowadzenie objął Kamil Raczkowski, tuż za nim pędził Igor Gregorczyk i Michał Kijanka, kilka metrów tracił Maciej Steinhof. Dalej jechała wielka grupa pozostałych zawodniczek i zawodników. Na trzecim zakręcie z toru wypadł Jacek Szurgot, Jego Picanto po rolowaniu zatrzymało się w żwirowej pułapce. Zdarzenie nieco rozciągnęło grupę jednak na szóstym zakręcie, ponownie w wielkim zamieszaniu, po dachowaniu na poboczu pozostał samochód Krystiana Zarzeckiego, który jechał w okolicach dwudziestego miejsca. Wyścig został przerwany.
Powtórny start był niemal kopią poprzedniego. Znowu na prowadzeniu jechał Kamil Raczkowski, któremu "na plecach" siedzieli Igor Gregorczyk i Maciej Steinhof. Tym razem prowadząca trójka już w pierwszym zakręcie zyskała kilkanaście metrów przewagi na kolejną trójką prowadzoną przez Pawła Poletyło słynącego z tego, że już drugi sezon jeździ niedraśniętym samochodem, co w warunkach markowego pucharu jest wyczynem nie lada. Jeszcze na tym samym okrążeniu cała czołówka zjechała się w jedną grupę, Kamil Raczkowski stracił prowadzenie na rzecz Macieja Steinhofa, który z kolei chwilę później musiał oddać prowadzenie Igorowi Gregorczykowi.
W dalszej części wyścigu wyłoniła się pięcioosobowa czołówka. Za nimi jechała grupka, która na pewnych fragmentach toru łączyła się, na innych rozjeżdżała. Pod koniec wyścigu wyraźną kilkusekundową przewagę uzyskali Igor Gregorczyk Rafał Grzesiński, Kamil Raczkowski, Maciej Steinhof i Michał Kijanka. Czołówka w tej kolejności minęła metę. Drugą grupę przyprowadził Paweł Poletyło. Tuż za nim finiszowali Andrzej Spława-Neyman, Wojciech Herban i Klaudia Podkalicka.
Do drugiego wyścigu zawodnicy ustawili się według miejsc zajętych w pierwszej gonitwie, jednak ku zaskoczeniu wszystkich sędziowie przesunęli Kamila Raczkowskiego na piąte miejsce. Okazało się, że zawodnikowi doliczono karę 10 sekund za zbyt agresywny atak Igora Gregorczyka. Drugi wyścig rozpoczął się więc niekorzystnie dla dotychczasowego lidera klasyfikacji. Strata trzech pozycji przy tak wyrównanej stawce mogła być nie do odrobienia.
Kamil Raczkowski postanowił zakwestionować decyzję sędziów, jednak wcześniej musiał wystartować do drugiego wyścigu. Znakomicie wystartował Igor Gregorczyk, za nim na torze jechał Rafał Grzesiński. Błyskawicznie do tej dwójki dojechał Kamil Raczkowski, chwilę później na prowadzeniu jechał już… Maciej Steinhof. Ale i on niedługo cieszył się prowadzeniem, do walki włączył się Andrzej Spława-Neyman, za moment znów liderem był inny kierowca. Tak to trwało przez cały wyścig, kibice i obserwatorzy wyścigu przecierali ze zdumienia oczy, kiedy na kolejnych okrążeniach na prowadzeniu jechał coraz to inny kierowca, i wciąż nie zgadzała się liczba kierowców czołówki. Pod koniec wyścigu Igor Gregorczyk oderwał się od reszty stawki i wydawało się, że pewnie dowiezie zwycięstwo do mety. Kamil Raczkowski walczył jednak do końca i na ostatnim okrążeniu popisał się nadzwyczajnym finiszem dochodząc rywala. Wyprzedzić go jednak nie zdołał i metę minął niespełna trzy dziesiąte sekundy za Igorem Gregorczykiem. Na trzecim miejscu finiszował Rafał Grzesiński.
Kamil Raczkowski odwołał się od decyzji ZSS i sędziowie, po konsultacji z poszkodowanym w incydencie Igorem Gregorczykiem uznali, iż kara została nałożona błędnie. Tym samym Kamil Raczkowski w pierwszym wyścigu został sklasyfikowany na trzecim miejscu. W czasie Badania Kontrolnego po wyścigu stwierdzone zostały niezgodności regulaminowe w samochodach Macieja Steinhofa, Łukasza Pateckiego i Dawida Filipowicza i kierowcy ci zostali wykluczeni. Najlepszą z pań w pierwszym wyścigu była Klaudia Podkalicka, która przez cały dystans skutecznie walczyła o miejsce w pierwszej dziesiątce. W drugim wyścigu już tak dobrze nie było, w ferworze walki została uderzona przez jednego z rywali i jej żółte Picanto zostało mocno zniszczone. Jedynie ambicją i wolą walki ambitna szczecinianka osiągnęła metę, samochód nadaje się do poważnego remontu. Pomimo nieudanego drugiego wyścigu Klaudia Podkalicka zwyciężyła w kategorii pań wyprzedzając jednym punktem Izabellę Szwarczyńską, która zajmowała 17. i 19. miejsca w wyścigach.
Nagrodę za najszybsze okrążenie w wyścigu i zajęcie pool position odebrał Kamil Raczkowski. Liderem klasyfikacji pucharowej KIA LOTOS Cup jest Igor Gregorczyk, jednak jego przewaga nie jest duża i w ostatniej rundzie rozstrzygnie się, kto zostanie zwycięzcą tegorocznej odsłony markowego pucharu w samochodach KIA Picanto.
Po wyścigu komentowali:
Igor Gregorczyk: - Cieszę się bardzo, wygrałem oba wyścigi, powróciłem na prowadzenie w klasyfikacji sezonu. Nie potrafię powiedzieć ile razy się wyprzedzaliśmy, to była wspaniała walka. Moim zdaniem nie było żadnych niesportowych czy nieczystych zachowań, ale może czegoś nie widziałem… W ostatniej rundzie czeka nas wspaniała walka, nic nie jest rozstrzygnięte, a koledzy jeżdżą bardzo szybko. Pewnie co środa będziemy się tu spotykali na treningach.
Klaudia Podkalicka: - Pierwszy wyścig jechało mi się dobrze. Była w stałym kontakcie z czołówką i walczyłam o wysokie miejsce. W drugim też zaczęło się nieźle, ale potem dostałam strzała i mój samochód trochę się popsuł. Właściwie całkiem się popsuł. Silnik do wymiany, przodu nie ma. Dotoczyłam się do mety ledwo, ledwo. Czeka nas teraz dużo pracy, przed kolejną rundą musimy zmienić silnik, wyremontować karoserię, zawieszenie też pewnie ucierpiało. Takie są wyścigi, czasem jest dobrze czasem gorzej. Dziś zabrakło szczęścia…
Kamil Raczkowski: - Dostałem karę za atak na Igora, ale już po wyścigu sędziowie uznali moją argumentację i karę cofnęli. To zdarzenie nie przyniosło zmiany kolejności, nikt nie ucierpiał, ani nie stracił pozycji. Nie rozumiałem tej kary, dlatego się odwołałem. Walka w obu wyścigach była super, moim zdaniem jeździmy twardo, ale fair i w moim odczuciu oba wyścigi były bardzo ładne. Ostatnia runda będzie na zasadzie albo wszystko, albo nic. Dziś zabrakło trochę szczęścia…
Rafał Grzesiński – W drugim wyścigu startowałem z wymarzonej pozycji – drugiej. Trzeba było tylko dobrze ruszyć, utrzymać się za prowadzącym i wyczekać moment do ataku. Zrobiłem to tak, jak trzeba, prowadziłem i zaatakował mnie Andrzej Spława-Neyman. Uważam, że zaatakował nieczysto, w efekcie straciliśmy obaj. Później już nie mogłem kolegów dogonić, w trójkę odjechali i nie miałem żadnych szans.