Ford Ka wraz z Fiatem 500 został zbudowany w fabryce Tychach. Bliźniacze modele wykorzystały tę samą platformę co Fiat Panda. Dzięki współpracy, oba koncerny mogły obniżyć koszty produkcji, kupując między innymi te same podzespoły. Pomimo podobieństw, auta zachowały swoją odrębność, nie tylko stylizacyjną.
Konstruktorom udało się zachować dobre właściwości jezdne Forda Ka, a największą zaletą nowego modelu jest precyzyjny układ kierowniczy. Auto szybko i sprawnie reaguje na ruchy kierownicy, możliwe są lekkie korekty toru jazdy nawet w bardzo wąskim zakręcie. Nasuwa to skojarzenia z Fordem Fiestą, który wprowadził nową jakość w precyzyjnym prowadzeniu samochodu.
To czego nie widać na zewnątrz, czuć wewnątrz. Zwinne pokonywanie wiraży psuje zawieszenie, które choć jest twarde, nie zapobiega dużym przechyłom auta w zakrętach. Jest to szczególnie odczuwalne z pozycji pasażera. Choć Forda Ka testowaliśmy na Ibizie, gdzie są gładkie i równe drogi, znaleźliśmy szosę z dużą ilością dziur i kolein, przypominającą polskie jezdnie, aby sprawdzić jak auto zachowa się na takiej właśnie nawierzchni. Plusem jest dobra praca zawieszenia na zniszczonej drodze, auto trzyma się sztywno nawet podczas przejeżdżania przez pofałdowaną jezdnię.
Nowy Ford Ka będzie dostępny w dwóch wersjach, z silnikiem benzynowym o pojemności 1.2 l oraz z wysokoprężnym 1.3. Praca obu jednostek bardzo różni się od siebie, benzynowa jest bardziej ospała, a przy wyprzedzaniu trzeba się dużo natrudzić, aby silnik wszedł na wysokie obroty pozwalające na bezstresowe wymijanie.
W dieslu po naciśnięciu pedału gazu do oporu, czujemy, że auto dość szybko przyspiesza i można spokojnie wykonać trudne manewry. Dieselowski silnik jest jak zwykle bardziej oszczędny, rekordem jaki udało nam się "wycisnąć" w trasie było zaledwie 3,5 litra/100km przy obrotach nie przekraczających 1500/min. Szybsza i bardziej dynamiczna jazda powodowała znacznie większe spalanie; średnio 5 litrów na 100 km. To dobry wynik, ale nie powalający. Silnik benzynowy zużywał średnio 5.9 l/100km.
Nowy Ford Ka punktuje wśród konkurentów jakością i estetyką wykończenia wnętrza. Przyciski na desce rozdzielczej rozmieszczone są tak, aby ich sterowanie nie zakłócało bezpiecznej jazdy. Mankamentem, który rzuca się w oczy jest zbyt szeroka środkowa część konsoli, przez co zarówno kierowca i pasażer mają ograniczoną przestrzeń na nogi. Również dość mało miejsca jest na tylnej kanapie i choć auto jest wyższe od swojego poprzednika o 7 cm, dorosła osoba o wzrośnie powyżej 1,75 cm może czuć dyskomfort. Bagażnik w nowym Fordzie Ka jest pojemny i idealny na zakupy.
Nieporęczny jest jedynie zamek od klapy bagażnika i aby otworzyć tylne "drzwi" trzeba wyłączyć silnik i wyjąć kluczyk ze stacyjki.
Cena nowego Forda Ka będzie znana na przełomie listopada i grudnia. Nad Renem auto kosztuje 9750 euro. Ford chce sprzedać na rynku europejskim 120 tysięcy egzemplarzy nowego modelu Ka. Auto na pewno znajdzie swoich nabywców, jest zwinne i przyjemne w prowadzeniu, co ma duże znaczenie w użytkowaniu samochodu w mieście. Nabywcami Ka są głównie kobiety, ale to może się zmienić.